Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Wampir Maskarada   ~   [Sesja] Wieża z zapałek
Kara Boska
PostWysłany: Pią 0:57, 28 Gru 2007 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Pod łóżko - szepnęłam wstając. Widząc, że posłuchał, skierowałam się w stronę drzwi.
- Już idę - zawołałam, po czym rzuciłam płaszcz na łóżko, pozostając w wydekoltowanej bluzeczce i spódnicy. Zręcznym ruchem poprawiłam włosy, zajrzałam do lusterka w torbie. Starłam ledwie widoczny ślad krwi na twarzy i przejechałam szminką po ustach.

Może być. Czas pokazać, na co mnie stać, pomyślałam.

Uchyliłam drzwi, jedynym źródłem światła była samotna żarówka. Droga wolna. Otworzyłam szerzej.
- Coś się stało? Miałam krwotok z nosa i chyba się zdrzemnęłam... Tłukłam się aż z Durham...na recital. Nie wiem po co - żachnęłam się zmeczonym głosem. - Kuzyn miał mnie podwieźć z Leeds, ale wysadził tutaj, bo zadzwonili... brat zadzwonił... okazało się, że...Adam...- głos mi załamał. – ...mój ko...jego przyjaciel wylądował w szpitalu. W stanie... - zatrzęsłam się w niby zduszonym spazmie. Z trudem powstrzymywałam się od płaczu. - ...krytycznym! Trzy doby bez snu i jeszcze to... nie wiem jak zagram wieczorem. Przepraszam, że się rozklejam, ale już nie mogłam... - zadrżałam. - Przepraszam... Jednak...co się stało?


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 1:37, 28 Gru 2007 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Istotnie w drzwiach stało dwóch silnie umięśnionych mężczyzn przewyższających Vivian o głowę. W pierwszej chwili zaniemówili i wlepili spojrzenia w osobę, która otworzyła im drzwi. Zaczęli ją dokładnie lustrować wzrokiem, ten dalszy nawet podrapał się po brodzie z wrażenia. Musiała minąć chwila, zanim przypomnieli sobie z czym przychodzą. Ten bliżej machnął Kainitce legitymacją policyjną przed oczami na tyle szybko, że zapamiętała z niej tylko strzępy informacji. Trudno było jej ocenić czy były prawdziwe. Nie była w tej branży specjalistką. Za to ich Glocki tuż obok mikrofalówek wyglądały jak najbardziej realnie.

- Dobry wieczór pani. - na twarzy przemawiającego pojawił się szeroki uśmiech. - Przepraszamy za najście o tak wczesnej porze...- w tym czasie drugi z nich nerwowo czegoś szukał po kieszeniach - Obiecujemy, że nie zabierzemy dużo czasu. Odwrócił głowę w stronę partnera, który jeszcze grzebał w kurtce, którą narzucił na policyjny mundur. Znalazł. Podał koledze zdjęcie, które ten z kolei, pokazał Viviane. Przedstawiało młodego mężczyznę, o rudych kręconych włosach, pociągłej, bladej twarzy i zawziętym spojrzeniu. Chłopak z woreczkami - przemknęło wampirzycy przez myśl.

- Szukamy tego gościa. Jest zamieszany w napad z bronią w ręku i morderstwo. Doniesiono nam, że przebywa gdzieś w tej okolicy. Widziała go może pani? Może mieć zarost, nawet brodę. Mógł też zmienić kolor włosów czy fryzurę.

Jednocześnie, oczekując na odpowiedź, postąpił krok naprzód rozglądając się po korytarzu i próbując popatrzeć ponad Viviane na wnętrze pokoju. Ze względu jednak na to, że drzwi uchylone były tylko minimalnie oraz to, iż wciąż wszędzie panował półmrok (wchodzący nie zaświecili światła, a w samym pokoju szafa przy oknie skutecznie blokowała dostęp Słońcu) raczej nie na wiele się to zdało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 20:19, 28 Gru 2007 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Ktoś taki jest na wolności? W pobliżu?! Może być w tym budynku?! Jest niebezpieczny?! - wyszeptałam z rosnącym przerażeniem, cały czas utrzymując głos na skraju płaczu. Odgrywanie panny w opałach zawsze dobrze mi wychodzi. - Oczywiście, że nie widziałam. Kilka razy przechodziłam przez salę na dole... - przerwałam, zastanawiając się. - ...ale nie. Nie. Sama w obcym miejscu, nie ufam nieznajomym. - Uśmiechnęłam się słabo. - Jestem tu od pół godziny, wynajęłam pokój, przeniosłam bagaże... - na chwilę uchyliłam drzwi jakby na potwierdzenie swoich słów, po czym z powrotem przymknęłam. Był to oczywisty sygnał, że nie mam nic do ukrycia i tak powinni to zrozumieć. - A jak widać, trochę tego było. No i chyba zmogło mnie zmęczenie... A teraz jeszcze to...

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 21:42, 28 Gru 2007 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Policjanci chwilę stali milczący, jakby coś rozważając. Ten bardziej z tyłu położył rękę na ramieniu kolegi.

- Lepiej już chodźmy - powiedział cicho do partnera, który jednak ani drgnął.

Raz jeszcze otaksował całą sylwetkę Viviane, zatrzymując wzrok w kilku punktach. Znowu jakby się zamyślił. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Zmarszczył brwi i odezwał z nieco większym naciskiem na pojedyncze słowa:

- Pół godziny nic nie znaczy. On potrafi pojawiać się dosłownie znikąd. Raz jest w jednym miejscu, a za moment zupełnie gdzie indziej. Może wlazł tu pani przez przypadek i nawet pani o tym nie wie. Może rzucimy z kolegą okiem, zajrzymy w kilka miejsc. To nie zajmie dużo czasu... trzeba by tylko rozsunąć zasłony... strasznie tu w środku ciemno... - zrobił krok naprzód.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 13:51, 29 Gru 2007 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


I wtedy nie wytrzymałam. Spojrzałam mu w oczy, bardzo...bardzo wymownie. Szukałam, jak brat uczył, określonych uczuć wśród, jak to u człowieka, huczącej zawieruchy bez granic. Oczywiście, nie jest to zbyt przyjemne, bo i bez grzebania dostrzegam niemało. Przypomina trochę przyłożenie uszu do głośnika podczas koncertu metalowego. Czego jednak nie dostrzegłam na pierwszy rzut oka, odnalazłam po chwili poszukiwań. Niemało emocji aż prosiło się o wzmocnienie. Jeszcze więcej o wytłumienie. Nie, nie oto mi chodziło. Wreszcie natrafiłam na swój cel. Czułam jego zainteresowanie tym tematem. Niemal widziałam poczucie obowiązku, cały zapał, uwagę. Skoncentrowałam się na tym i zgasiłam je, jak gasi się świeczkę.

Co więcej, spróbowałam nawet przekształcić to, jeśli nie w zupełną obojętność, to wręcz wstręt. I jak to zwykle bywa, nie wiem, czy spowodowałam u niego tylko zniechęcenie tą konkretną sprawą, całą jego pracą, czy w ogóle pozbawiłam go jakiegokolwiek chęci do wszystkiego. A może nawet znienawidził swoją pracę... Strasznie męczyły mnie potem wyrzuty sumienia z tego powodu, wtedy jednak o tym nie myślałam. No, może jednak trochę... Wszak mogłam go unieszczęśliwić na dłuższy okres.

- Chyba to nie jest konieczne, skoro cały czas drzwi były zamknięte -powiedziałam głosem wzbudzającym wyrzuty sumienia. Ale dranie z was, że mnie tak męczycie. - Jestem tu już jakiś czas i zauważyłabym, gdyby cokolwiek się działo. Naprawdę jestem strasznie zmęczona...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Sob 17:05, 29 Gru 2007 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Mężczyzna otworzył szeroko usta jakby chciał coś głośno powiedzieć. Nie padło jednak żadne słowo. Jego kolega z tyłu zaczął nerwowo dreptać w miejscu.
- O czym to my… - zdawało się mówić spojrzenie tego stojącego bliżej.
Popatrzył w lewo, rzucił okiem na prawo, coś szepnął do partnera (ten jednak uznając to za bezsensowny bełkot zignorował go), a potem obrócił się na pięcie i pomaszerował wprost w stronę schodów, a potem szybko zszedł piętro niżej. Pozostały na piętrze policjant wytrzeszczył ze zdumienia oczy. Spojrzał za odchodzącym, potem na Vivian. Mruknął pod nosem:
- Co go ugryzło?
Wzruszył ramionami, pokręcił z dezaprobatą głową, po czym zbliżył się do rozmówczyni i z lekkim uśmieszkiem zakłopotania na ustach wyrzucił z siebie kilka słów:
- Bardzo przepraszamy za to najście. No jasne, że ma pani rację. Jeżeli niecałą godzinę temu się tu pani zameldowała, to oczywistym jest, że nie mogła widzieć poszukiwanego. Raz jeszcze przepraszam.
Zręcznym ruchem wysunął z kieszeni spodni mały, biały kartonik i podał Vivian. Wizytówka na nazwisko „Jack Connells”. Wskazał palcem gdzieś za siebie.
- To kolegi. Gdyby sobie pani coś przypomniała albo jeszcze lepiej widziała lub słyszała o tym gościu, proszę zadzwonić pod ten numer. – postukał palcem wskazującym w ciąg cyfr. Jednocześnie podniósł rękę w geście pożegnania i powoli zaczął się oddalać. Na sam koniec do uszy Kainitki dotarło jeszcze:
- Dziwne… przecież nigdy się tak nie zachowywał…

Kiedy już obaj mundurowi zniknęli z zasięgu wzroku, gdzieś zza Vivian dało się słyszeć cichy, stłumiony jęk. Obróciła głowę, nadal stojąc w drzwiach.
Na samym środku pokoju, mniej więcej w połowie drogi między drzwiami, a łóżkiem leżało wyciągnięte ciało Jima Robbinsa. Wszędzie wokół leżały puste woreczki, zupełnie opróżnione z zawartości, a od ściany ciągnął się za nim krwawy ślad. Jim jednak nie poruszał się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Koval dnia Sob 17:10, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 22:05, 29 Gru 2007 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Zatem na wyjaśnienia będę musiała zaczekać do wieczora... Raz jeszcze spojrzałam na wizytówkę. Przynajmniej ich będę miała z głowy. Przez chwilę przyglądałam się ledwo poznanemu. Gdy się śpi za dnia, nie ma się świadomości, jak to wygląda z zewnątrz. Sama wpadłam w panikę, gdy pierwszy raz kogoś w takim stanie ujrzałam, a był to mój pierwszy w nieżyciu dzień bez snu.

Wreszcie odsunęłam się od drzwi. Tym razem będę bardziej czujna. Taka nieuwaga, to było niewybaczalne. Skarciłam sie w duchu. Po czym przeklinając pod nosem podróżowanie pod każdym względem oraz dotkliwie odczuwając brak ghuli w pobliżu, wyciągnęłam z torby worek na śmieci i pozbierałam do niego puste woreczki na krew. Następnie z tej samej kieszeni torby wyjęłam środek czyszczący. A trzeba przyznać, te rzeczy nie należą do najdziwniejszych, spośród tych, które zabieram ze sobą w dalszą podróż. Cóż, takie są efekty posiadania brata paranoika. Wepchnęłam Robbinsa, który nie stawiał oporu, pod łóżko i pościerałam wszelkie widoczne ślady krwi w pomieszczeniu. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu, a przynajmniej jakby ktoś tu zajrzał, nie nabierze jakichkolwiek podejrzeń.

Sięgnęłam do torebki i ponownie opadłam na krzesło. Zaczęłam przeglądać rękopis nowego tomiku poezji Corbina. Niezależnie od tego, co przeszedł... przechodzi... musi znosić...ma talent. WYBITNY!

Skoncentrowana na pięknie wersów, antyfraz, metafor, peryfraz, elips, inwersji, innych elementów oraz całości stychicznych i stroficznych cudeniek, drążąc je dogłębnie przepełniona fascynacją, pozwoliłam chwilom przemijać.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Sob 22:06, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Wto 19:09, 01 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Słońce usiłujące wedrzeć się do pokoju napawało niepokojem, a ruch na samym dole, narastający wraz z nadejściem nowego dnia stawał się coraz bardziej irytujący. O ile jednak to drugie można było jeszcze ignorować, o tyle ryzyko związane z kontaktem ze światłem słonecznym było o wiele poważniejsze. W pomieszczeniu zaczynało się robić duszno. Zapowiadał się piękny dzień.

W pewnej chwili włączono muzykę, ktoś zaczął śpiewać i momentalnie przyłączyło się do niego więcej głosów, które niczym mu nie ustępowały: grupa zachrypniętych starszych panów po kilku głębszych. Piętro niżej nieustannie ktoś chodził. Raz po raz dało się słyszeć głuche uderzenia o podłogę czy ściany – to pewnie magazyn. Oprócz tego wzmógł się ruch na drodze do miasta. Jeżeli wcześniej było to kilka pojazdów w ciągu godziny, to teraz w kwadrans zajazd „U Larry’ ego” mijało kilkanaście samochodów. Ot, kolejny zwykły dzień.

Coś tępo uderzyło w podłogę drugiego piętra. Chwila ciszy. Drugi raz. Łóżko poruszyło się ledwo dostrzegalnie. Przy kolejnym razie już wyraźnie podskoczyło. Coś zaczęło się pod nim wić. Nieco szurania i znowu cisza. Na podłodze najpierw pojawiła się dłoń, potem cała ręka. Następnie druga, a zaraz z nią reszta korpusu. Coś, co kiedyś było Jimem Robinsonem wyczołgało się w stronę szafy, tuż przy szafie. Dopiero, kiedy mężczyzna pokazał się w całej krasie – najpierw leżąc, potem podniósł się na kolana i dopiero na końcu wstał – dało się zauważyć ogromną zmianę, jaka w nim zaszła.

Wampir, który stał teraz przed Vivian i szeroko się uśmiechał ni to do siebie ni do Kainitki na pierwszy rzut oka był zupełnie inną osoba niż ta, którą jeszcze nie tak dawno upychano pod łóżkiem. Śnieżnobiałe, proste włosy, zaróżowiona, miękka i lśniąca zarazem skóra, połyskujące niebieskie oczy, a do tego prawie idealnie gładkie dłonie. Przeszkadzało tylko ubranie starucha, które dziwnym trafem na nim spoczywało. Nie było żadnych śladów zadrapań, ran czy innych uszkodzeń. Niczym nowonarodzony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 21:42, 04 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Witam z powrotem - powiedziałam beznamiętnie, a po chwili podniosłam wzrok od papierów i zaszczyciłam go przelotnym spojrzeniem. Znowu zmiana. Tym razem albinos, fakt, dość przystojny, ale mało to urodziwych ludzi i Kainitów widuję praktycznie każdej nocy? Zresztą, ciągle zmienia swój wygląd, może to kolejna z iluzji. Jakby to było w ogóle ważne... Niech sobie nawet wygląda jak Edgar Allan Poe, jeśli mu z tym wygodnie. Bądź co bądź, ciekawe, która z masek jest tą pierwszą, wyjściową.Nie okazałam zdziwienia, chociaż muszę przyznać lekko mnie zaskoczył. Jednakże spędzając dużo czasu w towarzystwie ...uśmiechnęłam się w myśli... nie takie rzeczy się widuje. - Dowiem się czegoś o całej sytuacji czy też posiedzimy tu sobie w milczeniu do wieczora?

Z natury nie mam trudności z panowaniem nad emocjami, jednakże mnożące się z każdą chwilą dźwięki budynku i jego otoczenia zaczynały mnie coraz bardziej drażnić. Musiałam poświęcać więcej niz zwykle uwagi, by ich nawał mnie nie ogłuszył, a zarazem, by zbytnio ich nie wytłumić, co w obcym miejscu byłoby oczywistą głupotą. Co gorsza jednak, każdy przejeżdżający samochód... każdy świeżo pojawiający się bodziec burzył z trudem stworzona kruchą równowagę, działając na mój umysł jak uderzenie młotkiem w szybę. Walczyłam, co było tym trudniejsze, że byłam całkowicie wykończona psychicznie.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 23:31, 04 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Wampir poprawił leżące na nim łachy, raz jeszcze ogarnął spojrzeniem całe pomieszczenie, zatrzymując wzrok na dłużej na szafie przystawionej do okna. Potem jego oczy skierowały się w stronę Vivian. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Szybkim ruchem sięgnął po krzesło, przysunął je do siebie i ciężko usiadł. Przyjrzał się swoim dłoniom z zainteresowaniem, potem obejrzał ubranie, a raczej to, co z niego zostało i znowu popatrzył na Kainitkę jakby ze skruchą. Na jego twarzy malowało się napięcie.

- Na początku chyba muszę przeprosić i podziękować – odchrząknął. Przeprosić za nieoczekiwane i dosyć brutalne najście – wykonał gwałtowny ruch rękami jakby się od czegoś odżegnując – mogę zapewnić, że nie mam tego w zwyczaju. Co innego, że ostatnio nader często mi się to zdarza.

Uniósł dłoń na kilkanaście centymetrów, obrócił kilka razy tam i z powrotem, po czym jakby ze smutkiem popatrzył na nią i momentalnie opuścił. Znowu rozejrzał się po pokoju i znowu zaczepił wzrok na szafie. Zaczął mówić zapatrzony i dopiero po chwili przesunął spojrzenie na rozmówczynię.

- A podziękować za tą odrobinę zaufania, jakim zostałem obdarzony. Przyznam się, że dosyć niespodziewanie. Myślałem, że już po mnie. Jednak udało mi się przetrwać i ten etap ucieczki. Pewnie winien jestem Ci wyjaśnienia, ale obawiam się, że nie mogę sobie pozwolić na zbyt rozwlekłą gadaninę.

Zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że aż wystąpiły na nich maleńkie żyłki. Jeszcze tylko chwila – szepnął niemal bezgłośnie, co jednak nie umknęło uwadze Vivian.

- Za kilka minut będę się musiał stąd zabierać. Niestety, ale mam pewne plany, które omal nie zostały pokrzyżowane gdyby nie Ty – uśmiechnął się lekko, niewyraźnie. Szkoda, że nie mam za dużo czasu na rozmowę, ale mogę Ci powiedzieć, że jestem poszukiwany. Nie chodzi tu tylko o policję – prychnął – są tylko narzędziem w Ich rękach. Na pewno na tym nie poprzestaną. Chcą mnie dopaść za wszelką cenę… - jego wzrok utkwił w podłodze – najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem niewinny. Naprawdę nie zrobiłem nic z tego, o co się mnie posądza.

Wstał, zrobił kilka kroków naprzód tak, że znajdował się teraz dosłownie o metr od Vivian. Jego rozbiegane spojrzenie na moment utkwiło w oczach wampirzycy.

- Chyba mi wierzysz… - przerwał, coś jakby próbował wziąć głęboki oddech – no jasne, że mi wierzysz. Inaczej nigdy byś mi nie pomogła. – obrócił się na pięcie i z uśmiechem skierował z powrotem na krzesło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 1:43, 05 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Taak. - Powiedziałam cicho, bardziej automatycznie niż świadomie. Bo czy na pewno? Zadecydowałabym, posiadając na ten temat jakąkolwiek wiedzę, żachnęłam się w myśli. Jednak, tak od razu..w takich warunkach... Gdyby nie był w takim stanie, gdyby to wszystko nie stało się tak nagle, gdybym nie czuła się tak podle... Gdybanie. Oczywiście, że bym mu pomogła. Ta...ludzka...słabość. Współczucie. Cierpienie na sam widok jakiegokolwiek udręczenia. Siła powstrzymująca od bierności wobec krzywdy, gdy mogę coś zrobić, i zawiedzenia pokładanego we mnie zaufania. Chociaż... tak... byłyby wyjątki, gdy chodzi o wyższy cel. Wtedy, choć pełna wyrzutów, odmówiłabym pomocy. Jednak teraz... był ofiarą, prześladowanym. Musiałam zareagować.

- Co zro... - No tak, wspaniale po prostu! Urwałam, by natychmiast zacząć pytanie od nowa. - O co jesteś posądzany?

Czy Ci wierzę? Wszyscy mówią, że nie są niewinni, nawet złapani na gorącym uczynku. W jednym jestem jednak pozbawiona wątpliwości, nie darzę Cię nawet w najmniejszym stopniu zaufaniem.
- I przez kogo... - dodałam ciszej. Podejrzenia poczatkowo prawie milczące, gwałtownie rzuciły się ku powierzchni świadomości i w niemałym stopniu mnie zaniepokoiły. Wątpliwe zresztą, by powiedział prawdę, poza paroma zarysowymi stwierdzeniami. Na to nawet nie mam nadziei, ale przynajmniej będę wiedziała, czy kręci...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Sob 20:27, 05 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


- Co? Naprawdę nie wiesz? Aż trudno mi w to uwierzyć… po nagonce, jaką na mnie zorganizowano na kontynencie. Wydawało mi się… nawet nie… byłem przekonany, że moja twarz będzie najlepiej rozpoznawalną w całej Rodzinie – wykrzywił usta w uśmiechu. Nie powiem, że jestem bez grzechu ale to, co mi się zarzuca: łamanie zasad którymi rządzi się nasza społeczność, jakieś śmieszne przewinienia i najgorsze z nich wszystkich – uśmiercenie jednego z Kainitów – są wyssane z palca i nie mają żadnego pokrycia w faktach. Mogę przysiąc na cokolwiek, że nie jestem temu winien. Pewien ważniak, któremu nadepnąłem na odcisk, bo musisz wiedzieć – pogroził palcem - że nie daję się łatwo zastraszyć byle typkowi, choćby nie wiem jak był stary, skąd pochodził i do jakiego klanu należał, uwziął się na mnie. Że niby chodziło o jakąś świętość… jakaś profanacja.. żądanie zadośćuczynienia i takie tam bzdety. Te wszystkie oskarżenia są wymyślone przez Starszych po to, żeby mnie dostać. Ściągają mnie od Rzymu i jak widać po dzisiejszym incydencie, dotarli już na Wyspy. Może kiedyś Ci opowiem…

Wstał i bardzo powoli zaczął podchodzić do szafy stojącej przy oknie. Oparł się o nią z boku rękami i zaczął stopniowo przesuwać.

- Jeżeli jesteś pierwszy raz w Londynie, to powinnaś koniecznie odwiedzić Księcia. Nie byłem tu już kilka ładnych lat, ale nie przypominam sobie żeby coś się nagle zmieniło na samej górze – wskazał palcem sufit. Nic do niego nie mam. Swego czasu Książę był bardzo restrykcyjny i pilnował zasad, tzn. Tradycji. Podobno nawet najmniejsze przewinienie było surowo karane… - przesunął palcem po gardle – a zwyczaj przedstawiania się w domenie tego, do którego przybywamy my, pospolici Kainici, również należy do tych ogólnoprzyjętych praw. To taka moja rada na początek.

Pokój zaczął się powoli coraz bardziej rozjaśniać, kiedy to szafa podjeżdżała bliżej ściany. Gdyby nie grube zasłony najprawdopodobniej już by tonął w świetle. Niczym niezrażony wampir kontynuował swoją czynność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 21:11, 05 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Tak też zamierzałam. Pewne niezapowiedziane okoliczności sprawiły, że będę musiała zorientować się, gdzie go znajdę.. Jednak nie wydaje mi się, bym z tym miała problem – powiedziałam powoli, obserwując go nieruchomo i uważnie. Wspaniale! Złamanie Tradycji, jeszcze tego mi brakowało! I na dodatek pomoc.. Hmm.. Wspaniały akcent na początek pięknego dnia. Może jeszcze pojawi się pan Sconna, choć plotki o jego zejściu się pojawiały.. Czemu nie?!

Wszelako powstrzymałam się od komentarzy. Szczerze powiedziawszy, wolałam, żeby wyniósł się stąd jak najszybciej.

– Mogę wiedzieć, co chcesz z tym zrobić? – pytająco wskazałam wzrokiem szafę. Wstałam zwinnie z krzesła, złapałam płaszcz z łóżka i zarzuciłam na siebie. Jasność zaczynała być dla mnie naprawdę przykra. Oparłam się o ścianę w najbardziej zacienionym miejscu pokoju, zarzuciłam kaptur na głowę i spojrzałam ponownie na rozmówcę. Jakieś obiekcje, szanowny panie?!


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Sob 21:44, 05 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Wampir na moment przerwał to, co robił. Szafa zatrzymała się w połowie drogi do ściany. Niemal połowa pokoju była teraz tak jasna, jak tylko może być za dnia. W tej jeszcze zacienionej części stała Vivian z narzuconym płaszczu.

- Właśnie miałem się pożegnać. Nie będę Ci dłużej zawracał gitary. Raz jeszcze dziękuję za... chyba uratowanie życia. Co jak co, ale nieczęsto ktoś ratował mi ostatnio życie. - uśmiechnął się bardziej do siebie niż do rozmówczyni. Aha, Księcia znajdziesz razem z wieloma innymi z Rodziny w budynku National Gallery. Od wschodu do popołudnia mają tam silną ochronę i pewnie siła byś nie weszła... Mówiliśmy na to zawsze Galeria albo po prostu Elizjum, ale to drugie raczej tylko w kontaktach między sobą, między Kainitami, bo pośród ludzi może być niebezpiecznie używać "naszych" zwrotów.

Wznowił odsuwanie szafy. Szło mu to dziwnie ciężko, biorąc pod uwagę fakt, że Viviane przysunęła ją do okna bez większych trudności. Kiedy jednak wreszcie udało mu się odsunąć mebel na tyle daleko, że mógł swobodnie otworzyć drzwi na balkon. Kiedy tylko pierwsze promienie słoneczne padły na jego twarz, ta momentalnie pokryła się zmarszczkami, których zaczęło przybywać w zastraszającym tempie. Wampir skrzywił się niewyraźnie, jakby połknął coś gorzkiego i zbierało mu się na wymioty. Odwrócił się jeden ostatni raz, zrobił kilka szybkich kroków w stronę Vivian i wyciągnął w jej stronę wyprostowaną rękę zaciśniętą w pięść.
Wampirzyca instynktownie złapała go za dłoń i objęła jego pięść. Ten z kolei rozluźnił mięśnie, wyrwał się z uchwytu (niezbyt mocnego zresztą) i zdążył jeszcze wypowiedzieć dwa słowa zanim z całą szybkością wyskoczył z balkonu prosto w palące promienie Słońca. Kilka sekund później w pokoju znajdowała się już tylko Viv, a przed nią ciężka zasłona falowała na wietrze co i rusz uderzając o szafę. Po nieznajomym nie został nawet najmniejszy ślad, zapach krwi szybko się ulatniał i jedyne co pozostało to te dwa słowa wypowiedziane na pożegnanie: Nathan... Algren...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Nie 0:15, 06 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Stałam przez chwilę bez ruchu, zdruzgotana i zaskoczona do granic możliwości, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał nieznajomy. Uświadomiwszy sobie to błyskawicznie cofnęłam się w cień. Dokąd odszedł... Zginął? Gdyby chciał się zabić, to przecież nie piłby tej krwi... Poddałby się. Ciekawe, czy zdołał znaleźć inną kryjówkę... Myśli krążyły jak ptaki spłoszone nagłym krzykiem. Kilka sekund temu. Moment. Przed oczami miałam jeszcze zarys jego sylwetki, w pamięci głos. I ostatnie dwa słowa. Nathan... Algren... Imię i nazwisko... Ale czyje? Jego prawdziwe? Jego prześladowcy? A może właściciela pierścienia?
Właśnie, pierścień... A ściślej, złoty sygnet z kwitnącym kwiatem, w sercu którego umieszczony został soczyście zielony, oszlifowany kamień. Cudny... Taki piękny...
Poczułam, że tonę. Wspaniały... Ach...

Rozejrzałam się otumaniona po pokoju jakby otrząsając się ze snu. Pokój w dalszym ciągu spowijało słabe światło, teraz jednak z lekka pod innym katem. Spojrzałam na zegarek w torbie: minęła niemal godzina od zniknięcia obcego. Pierścień mnie pochłonął. Zniewolił mój umysł, zmuszając do kontemplacji siebie, swego czaru boskości.. Ekstatyczne doznanie obcowania z cudem piekna...absolutem. Spojrzałam na niego raz jeszcze, tylko by się upewnić. Zgłębiłam go dostatecznie, żeby nie złapał mnie ponownie w sidła. Chociaż... przyciągał tak bardzo...

Z trudem się otrząsnęłam. Oczywiście, nie pasował do mojej biżuterii. Z kieszeni płaszcza wyjęłam czarny, cienki, z lekka woskowany sznureczek, urwałam kawałek, zahaczyłam pierścionek i włożyłam do portfela. Nie czas na przyjemności.
Zręcznie, pełna świeżych sił przesunęłam z powrotem szafę na miejsce przed oknem. Co prawda, niedługo jeszcze słońce będzie kierowało swoje promienie prosto do wnętrza pomieszczenia, jednak wolałam oddalić potencjalne zagrożenie i niepokój z nim związany.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Nie 0:16, 06 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 3 z 53
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 51, 52, 53  Następny
Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna  ~  Wampir Maskarada

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach