Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Wampir Maskarada   ~   [Sesja] Wieża z zapałek
Aene d'Amarant
PostWysłany: Czw 23:26, 17 Kwi 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


Być może wejście na górę nie było najlepszym rozwiązaniem, lecz na zmianę decyzji już nie było czasu. Szłam w górę na tyle szybko, na ile pozwalały. wyślizgane i nieforemne - bardzo wysokie a wąskie - stopnie, niesprzyjające komuś, kto nosi glany. Dodatkowo, przy tym słabym świetle sączącym się z zewnątrz przez witrażowe szyby, wnęka ze schodami pozostawała praktycznie całkiem zacieniona...

"Rozbrajasz mnie. Wampir, a po ciemku chodzić się boi... Stworzona do Maskarady..."

Co, jeśli nawet się ukryjemy? Kim jest ten facet (nazwałam go sobie na własny użytek Nekromantą) i czy można mu ufać?

Chyba nie tyle można, co "trzeba"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 15:30, 18 Kwi 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Starałam się iść tak, by jak najmniejszą powierzchnią stykać się z otoczeniem. Zdjęłam kapelusz, oddałam go An, z „Dziękuję” powiedzianym głosem tak słabym, że samą mnie to zdziwiło, czując jak wykreowany z wysiłkiem nikły uśmiech grzęźnie mi na ustach. Zarzuciłam kaptur na głowę, skuliłam się w sobie i lekko garbiąc się, uniosłam ramiona, jakby chcąc skryć głowę między nimi. Dreszcze obrzydzenia, niepokoju i trudnej do opanowania słabości tańczyły na mojej skórze upiornie frenetyczny taniec. Skrzyżowałam przedramiona i zacisnąwszy dłonie tuż pod brodą przycisnęłam ręce do piersi. Nie mogę o nic zahaczyć, NICZEGO DOTKNĄĆ, bo inaczej... Poczułam jakby twarz w moim umyśle pobladła.
W tej chwili niczego bardziej nie pragnęłam jak tylko uciec jakąkolwiek drogą, przebić się przez ścianę (choć tak obślizgłą, że lękałam się stanąć bliżej niej nawet), rozerwać na strzępy witraże, byle jak najdalej stąd!

Kap...kap... kap... kap...

Ona naprawdę nie widzi. Jak to być może? Kap...kap... Hahaha...to przerażające! Nie ma świadomości, że to właśnie w tym płynnym koszmarze grzęzną jej buty i moje. Nie wytrzymam. USPOKÓJ SIĘ! Kap...kap...kap...Kiedy...kiedy...zatracam się...gubię...zapadam... Uciec chociaż w głąb siebie... Jak może chwytać się balustrady, opierać o ściany?! Nie myśl o tym. I ten odór... Jego chyba na pewno czuje. Widzę to na jej twarzy. Za chwilę...chwilę jeszcze...nie... nie mogę.

Zbierz się do kupy! Kap...kap... kap... kap...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 18:26, 18 Kwi 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Schody zdawały się przybliżać do innego wymiaru. Kolejne kroki prowadziły coraz to głębiej - najpierw ponad główną salę, którą teraz było widać jak na dłoni, potem wyżej nad kościelną nawę i jeszcze dalej - jakby w zupełnie nową przestrzeń. Kiedy Viv i An pokonały następną platformę ze stopniami, które teraz sprawiały wrażenie szerszych i mniej zużytych, otoczyła je zupełna ciemność. Odbijające się światła zewnętrznych reflektorów nie docierały już na górne poziomy, a nigdzie wokół nie znajdowało się nic, co mogłoby odegnać ciemności. Kainitki zwolniły. Poruszanie się wymagało więcej uwagi i każdy nieuważny gest mógł mieć fatalne konsekwencje. Upadek z obecnej wysokości śmiercią co prawda nie groził, ale nie było powodu, aby się niepotrzebnie kaleczyć.
Dalsze kroki przypominały niemal błądzenie po omacku: ciemniejsze warstwy powietrza po zbliżeniu się okazywały się kamiennymi ścianami, rzadsze partie zasłaniały pustkę. Gdzieś sponad głów wampirzyc zaczął dąć leciutki wietrzyk. Nie oznaczało to bynajmniej kresu wspinaczki. Najprawdopodobniej ten niby-zefir przedzierał się przez jakąś nierówność czy szparę w ceglanej zabudowie i hulał po całych górnych kondygnacjach. Musiała minąć chwila i dzięki pomocy niewielkiej ilości Mocy udało się jako tako przyzwyczaić wzrok do wszechogarniającego mroku panującego wewnątrz katedry.
Lepka czerń o konsystencji mgły próbowała oblepić ciało, wysokość i zamknięta przestrzeń wywołać zawroty głowy, a brak żywego ducha w pobliżu nie nastrajał przyjaźnie. Wydawało się, iż budowla broni się przed niepożądanymi gośćmi. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że na tym się skończy i na więcej jej nie stać.
Masywne stopnie nieustannie pięły się gdzieś pod niebiosa i można było tak maszerować jeszcze długo, gdyż końca wciąż nie było widać. Gdyby nie.. ściana. Anais pierwsza się zatrzymała. Vivian była tuż za nią. Dalsza droga prowadziła - sądząc po strukturze kościoła widzianego z miejsca, w którym się znajdowały - do swego rodzaju skrzyżowania. Poszerzenie stopni, dalej już posadzka, ślady po lampach naftowych na ścianach, kilka nadgryzionych zębem czasu cegieł i kawałek dalej - korytarze. Wszystko byłoby dobrze, gdyby dalszej drogi nie blokował niemal trzymetrowy kawał blachy, grubszy niż w jakimkolwiek czołgu. Zajmował całą szerokość dróżki i piął się aż pod sufit, ciasno przylegając do krawędzi. Przesunięcie dłonią po powierzchni blokady wykazało brak jakiegokolwiek mechanizmu otwierającego: żadnych kłódek, zawiasów, wyrytych znaków czy choćby otworów, gotowych na umieszczenie w nich jakiś precjozów. Jednak sądząc po zarysowaniach na kamieniach, przejście było uczęszczane - co i rusz odsuwany metalowy kloc pozostawił trwałe ślady.
Zapach ludzkiej krwi dobiegał gdzieś z oddali, ale był nieco przytłumiony. Oprócz niego na granicy rozpoznawalności zamajaczyły drobniuteńkie punkciki (zapewne nocne zwierzęta w pobliżu katedry) oraz - wreszcie wyczuwalny - zapach silnej, starej vitae należącej do nieumarłej istoty. Biorąc pod uwagę położenie (z grubsza, ponieważ z orientacją w terenie było u obu Kainitek niezbyt dobrze) wskazywać mogło to tylko i wyłącznie na gospodarza tegoż świętego przybytku. Stał nieporuszony kilkanaście czy może już nawet kilkadziesiąt metrów niżej, najprawdopodobniej przyglądając się zmaganiom wampirzyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Pią 19:37, 18 Kwi 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


"Sta viator... Tiaaa... Jasna cholera..."

- Hm, i co ty na to, mon amie? Wygląda na to, że non plus ultra i sprawa się rypła...

Podeszłam do metalowej przeszkody. Przeszłam się od jednego jej końca do drugiego, popukałam w jej powierzchnię, pro forma tylko, bo wiadomo było, że jej nie sforsujemy... Moje umiejętności wystarczały na rzucanie kamyczkami, a obie nie byłyśmy atletkami...

Nie czekając na odpowiedź Vivian, zaczęłam się cofać. Kiedy, z trudem, udało mi się zejść z najwyższych stopni na troszkę mniej ciemny poziom, przechyliłam się przez poręcz i krzyknęłam w dół:

- Drogi panie! Czy skoro można na pana liczyć, zechce nam pan podpowiedzieć jakieś wyjście?! Bo zdaje się, że zna pan lepiej od nas to "urocze" miejsce...?!

Trzeba czasem zaryzykować...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pią 19:37, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 19:55, 18 Kwi 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Zachwiałam się i niemal przesunęłam ręką po murze.. Kap... kap... kap... Zatrzymałam się wpół kroku. O mały włos. Nie, nie mogę.. nie pójdę dalej. Za żadne skarby. Wiesz, że musisz. Nie da się inaczej? Byle dalej stąd.. byle tylko nie dotykać tego...

An była jak za mgłą. Z trudem zdołałam wychwycić jej przytłumione słowa.

To było wszędzie. Na wyciągnięcie reki. Z każdej strony, mogło mnie dosięgnąć, pochłonąć! Tak blisko...ZBYT blisko!!! Każdy ruch groził zetknięciem z tą koszmarną substancją, każdy krok dalej – zderzeniem z ociekającą ścianą. Instynktownie cofnęłam się na szczyt schodów i zatrzymałam się bez ruchu. Kap.. kap... kap... Dlaczego cały czas pada? Dlaczego musi? Widziałam jak śluz sączy się z kamieni, spływa po ścianach. Beznadziejnie nieprzerwanie. Zostaniesz tu wiecznie...

Przemawiała do 'mnicha'... Kapłana...świetego może? Widziała, słyszała go zatem! Jest więc nadzieja?

Kapanie, niezbyt gęste, co prawda...NA SZCZĘŚCIE... Ale jednak... Zmysły wyostrzyły się boleśnie, świat wrócił zza mgły, w chwili gdy poczułam jak dotyka mojego ramienia...

KAP...KAP...KAP...! Machinalnie cofnęłam się kolejnych kilka stopni w dół. Omal nie oparłam się o ścianę. Ściany zdawały się wyginać, falować chlapiąc we wszystkie strony TYM.

- Błagam, przestań! Przestańcie! Dlaczego mi to robicie? - Jak zawsze odpowiedziało milczenie. Przymknęłam oczy, usiłując zebrać myśli... Niemal niesłyszalnym głosem starałam się nadać im fizyczności. Powinno pomóc się skoncentrować i uspokoić...- A może szukam źródła w złym miejscu? Może to nie wina kamieni? Może przyczyna siedzi głębiej... Budynek...Grobowiec... Świątynia? Może to kara za bluźniercze wtargnięcie? Może księżyc obudził się gniewny? Może to tylko ostrzeżenie? Może ktoś mnie dręczy? Może...może mnie znaleźli? Może to żyje własnym życiem? Może... Co chcecie powiedzieć?

Urwał się szept, gdy poczułam jak mimowolnie wstrząsa mną spazm. Strachu, rozpaczy, w końcu desperacji. Granica, była blisko... OPANUJ SIĘ! Przecież gorzej być nie może... Skąd pewność ta się roi? Spokojnie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Pią 19:57, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Pią 20:12, 18 Kwi 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


Odpowiedział mi głos. Nie Nekromanty... Głos z tyłu. Stłumiony krzyk... Vivian?

Głośniejszy szept. Ona nigdy nie krzyczała naprawdę, ja w jej obecności też. Nie wolno... Od zgęstniałej w górze ciemności oderwała się spora łata, gdzieniegdzie jaśniejsza... To Viv schodziła niepewnie w dół... Od początku sprawiała wrażenie usztywnionej i wystraszonej, pogrążonej w niezdrowych... hm, nie tyle chyba myślach, co "wizjach" czy też... czyichś atakujących ją myślach. I tu znów agresorem mogła być jej inna "ja"...

Miejsce było faktycznie upiorne. Ściany zapocone wilgocią, omszałe, lepki, wionący zewsząd nieomal materialny chłód... Za dużo jak dla jej rozgorączkowanej wyobraźni. Lekko tylko podnosząc głos, rzekłam do niej jak najcieplejszym tonem:

- Vi, tu jest paskudnie... Ale spokojnie, to jeszcze nie sabatnicki loch... - żartobliwa nuta w moim głosie mogła złagodzić grozę sytuacji - To zwykły mur w starym, niszczejącym budynku... Niemiły w dotyku, brudny jak cholera i ogólnie obrzydliwy, ale to norma. Zaczekaj tam i zejdziemy razem... Jak się dwa razy nie wywaliłam, tak za trzecim nie wykopyrtnę...

Ostrożnie weszłam na wyższy stopień...

"A ten, kurwa, nic" - pomyślałam ze złością- "Wybawca, pfff..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pią 20:17, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 20:48, 18 Kwi 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Kto jak kto, ale Anais musiała dostrzec strach. Zeszłam krok w jej stronę...potem jeszcze jeden. Cały czas unikając kontaktu z murem. Schodzenie było znacznie łatwiejsze. Z prądem... PRZESTAŃ!

- An, nie widzisz, prawda? – Niemal załkałam, lecz zapanowałam nad głosem, tak, że ostatecznie tylko trochę drżał i potykał się na nierównościach. - Kapie, ocieka, płynie... Zewsząd. Wszystko! Ściany, podłoga, balustrada. Nie możesz dotknąć niczego! Słyszysz? Nie możesz...nie powinnaś! To potworne. Po schodach spływa nieprzerwany strumień... Ze sklepienia pada niemal deszcz ohydnego śluzu! Popatrz przez chwilę! Patrz! Widzisz? Powiedz, że... Widzę w twoich oczach, że nie...

Kap...kap...
Pośród deszczu nieznajomy stał...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Pią 20:55, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Pią 21:36, 18 Kwi 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


Widząc, że Vi jednak schodzi ostrożnie w dół, wycofałam się ponownie i teraz schodziłyśmy już razem, ona za mną; co jakiś czas patrzyłam do tyłu, czy wszystko w porządku. Przez ten czas Nekromanta trwał nieporuszenie na dole, jakby żaden głos do niego nie dotarł. Od nieruchomej sylwetki bił kamienny spokój i siła, co czułam nawet przy takiej odległości.

Żadnego deszczu. Śluzu. A jednak ona to czuła...

Zdecydowanie nie było czego zazdrościć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 21:39, 18 Kwi 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Jako odpowiedź rozległo się głuche uderzenie w główne drzwi (a właściwie to wrota) w wykonaniu grupki zgromadzonych przed świątynią. Sądząc po ilości rozróżnialnych głosów, nie takiej znowu małej. Nie zamierzali bynajmniej szturmować kościoła. Raczej próbowali dostać się do środka w cywilizowany sposób, lecz nie wszystkim wytrzymywały nerwy. Stąd te odgłosy jak przy oblężeniu warownego zamku.

Gdyby ich nie liczyć, to z dołu nie dobiegał żaden odgłos. Nie padło żadne słowo, żadna odpowiedź. Z tej wysokości nieznajomy nie był widoczny. Raczej wyczuwalny. Dało się określić kierunek, ale żadnych szczegółów z takiej odległości nie można było wyczytać. Tym bardziej, że w tej właśnie chwili, w momencie kolejnego uderzenia o drzwi, postać zagłębiła się ponownie w mroczny tunel, jeszcze bardziej utrudniając jej rozpoznanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Pią 22:03, 18 Kwi 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


Dźwięk-alarm. Nie ma czasu rozważać, co się dzieje - to aż nadto czytelne. Przyszli tu, by zaszkodzić... Może - by zabić...

Spojrzałam z niepokojem na Vi... Miałam pewien plan...

- Vi, posłuchaj teraz uważnie. U-waż-nie... Musimy szybko zejść na dół i schronić się w jakimś kącie... Możemy się poobijać, ale trudno, możemy się sturlać, przeżyjemy... Dalej może uda się zeskoczyć, tam niżej... Musisz jakoś przemóc to... ten... Po prostu wymaż to z myśli, bo możesz się otrzeć tu i ówdzie... No wiesz... Albo daj rękę czy co... - mówiłam śpiesznie, ale starannie i dobitnie. Czas naglił. - Tam na dole schowamy się gdzieś... Może nie zamknął włazu...- popatrzyłam na nią ciepło, prosząco. Czasem traktowałam ją zbyt obcesowo, rozkazująco, a przecież do głowy by mi nie przyszło żądać od niej czegoś, jedynie prosić. Była moją przyjaciółką, ale też w pewnym sensie, przynajmniej kiedyś, opiekunką, niby starsza siostra... Fakt, wszyscy moi opiekunowie używali tego samego określenia: "krnąbrna".

Na "...włazu" hałas przybliżył się, a dźwięki wyostrzyły. Pierwsi ludzie znaleźli się w kościele.

Kolumna mrówek przemaszerowała wzdłuż pacierza...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pią 22:43, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 22:50, 18 Kwi 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Skoro mogłam bez konsekwencji oddalić się z owego złego, wąskiego korytarza, natychmiast wykorzystałam okazję. Nim An skończyła swoją wypowiedź, złapałam ją za rękaw i pociągnęłam, zbiegając po schodach w tempie osiągalnym tylko dla naszego gatunku. W takich warunkach zawsze łatwo mi było zachować równowagę, a kto biegł ze mną nie miał czasu jej stracić.

Pojawienie się ludzi tylko zwiększyło moją motywację. Nim weszli głębiej, już znalazłyśmy się w zacienionej niszy nieopodal schodów.

Kap... kap... Ściany były dalej, nie czułam takiego osaczenia, choć nadal mieniły się ruchem, falowały, a na posadzce lśniły metalicznie kałuże. Kap...kap...
Przeklęte, choć świete miejsce!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 23:01, 18 Kwi 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Wewnątrz katedry znajdowało się najwyżej kilka osób, które bez większego entuzjazmu rozglądały się na boki. Rzuciły okiem na kolosalne okna, mieniące się witraże, ktoś się nawet przeżegnał. Ruszyli w piątkę przed siebie, minęli ukryte w cieniu wampirzyce i zbliżyli się do ołtarza odsuwając się tym samym od ich kryjówki. Na zewnątrz nadal stała reszta przybyłych pod kościół ludzi, z uwagą przysłuchując się słowom kogoś starszego. Kogoś, kto stał w samym środku zgromadzonych i najwyraźniej coś im próbował wyperswadować.

Kilkadziesiąt metrów na wprost coś błysnęło w ciemnościach. To nie mógł być przypadek. Źródło tego mignięcia pochodziło gdzieś z głębi korytarza. Tego samego korytarza, którym poszedł nieznajomy osobnik w mnisim habicie. Po prawej od wejścia stał, jak przylepiony, 'domek' konfesjonału, a cała lewa strona była gładka aż do wyjścia, przy którym stała zbieranina. Piątki z przeciwnej strony w ogóle nie było widać - musieli oddalić się na znaczną odległość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Pią 23:06, 18 Kwi 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


"A to dopiero!"

Cud, że się nie wywróciłam. No proszę, cóż za mobilizacja. Moja Malkavienne najwyraźniej poczuła zew przetrwania...

Z ostatnich stopni dosłownie "zjechałam", jak miniślizgacz na fali... Fali... Tak, Vi widziała "fale"... Bajorko... A jednak wskoczyła w nie pierwsza, z godną podziwu zręcznością i refleksem.

Przemknęłyśmy jak cienie, w sekundę znalazłyśmy się w ciemnej wnęce, co mogło wyglądać, jakbyśmy się teleportowały, a potem wtopiły w otoczenie, zniknęły. Pierwsi ludzie dopiero osiągali środek szerokiej głównej nawy. Dwie czy trzy sylwetki stanęły, najwyraźniej zdezorientowane, na odległość kilkunastu (jak dla nas kilku kroków) i jakiś chrapliwy, przepalony i przepity głos wymruczał:

- Te, Greg, gdzie są te wiedźmy? Hę...?
- Pijanyś, Nob - zaburczał głos obok. Snop światła latarki omiótł wnętrze. Na szczęście zakreślony przez światło łuk nie sięgał wnęki. Zresztą, oddalili się od niej, przesuwając w stronę ołtarza.

- Dobra, czekamy na decyzję tamtych... - człowiek nazwany Nobem ni to przyklęknął, ni kucnął, a drugi, Greg, opuścił latarkę i burknął:

- Widział kto takie bzdety... Chyba za dużo wypiłem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pią 23:34, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 1:39, 19 Kwi 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Opad zelżał, a po chwili zamilkł zupełnie. Jedynie co jakiś czas, to tu, to tam spadały pojedyncze krople oślizgłości. Zaraz...czyżby? Schody, z których właśnie zeszłyśmy ziały groza i wrogością. Co mnie skłoniło, że by tam wejść? To pewne. Korytarz, na którym byłam czerpał siły ze mnie, a gdy odeszłam... odeszłyśmy musiał osłabnąć. Może moja obecność była bodźcem do wyzwolenia agresji. Może uznał mnie za wroga... Albo chronił widoki nie dla naszych oczu przeznaczone. A jeśli fakt, że tylko ja zobaczyłam to wszystko, dowodzi, iż nie ja byłam celem? To tylko przestroga. Tak, tak musiało być. Zauważyłam, że po tym jak ostatnia silniejsza fala ohydnego czegoś obmyła miejsce, gdzie znajdowały się moje buty (cofnęłam się odruchowo), substancja spływająca ze schodów i ścian stopniowo zaczęła zamierać, pozostawiając jednak wszędzie potworne zacieki i kałuże. Byłam jednak absolutnie pewna, że jeśli pokuszę się o wspinaczkę raz jeszcze, na ostrzeżeniu się nie skończy.

- Wiesz dokąd... - stwierdziłam bardziej niż zapytałam głosem niesłyszalnym dla ludzi. Błysk w oddali był bardziej niż oczywistą wiadomością. I Anais też ją zobaczyła, byłam tego pewna!

Jak zefir przebiec tuż koło nich... Wizja wzbudzenia w nich dreszczu niepokoju była zaskakująco wyraźna i kusząca... Nie zobaczą nas...o ile... Trzeba uważać...omijać kałuże! Koniecznie! Ściany... Wszystko mokre...niestabilne...lepi się, krepuje ruchy. Jeden zły krok...i korytarz straszny...nienawistny... czeka tylko...UCIEKAJ! a jeśli zechce się zwalić? Spokojnie. Wtedy cię zobaczą... Pożre cię. Złamie lub przez wieli dręczyć będzie? A jest ich wielu. Stado potworów.
Uczucie sprzed chwili zaczęło wracać... powolutku, nieprzerwanie.
Uspokój się...skoncentruj... ZIGNORUJ drobiazgi. Porzuć zmysły... To nie koniec.

- Musimy stąd iść! Szybko! Schody zbyt blisko. Nie ma czasu! Atakują moje myśli! W kierunku twojego pierwszego pomysłu...CHODŹMY!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Sob 1:43, 19 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Sob 16:36, 19 Kwi 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Moment wydawał się odpowiedni. One - ukryte we wnęce okrytej ciemnościami. Przed nimi posadzka wyłożona nieco już zmurszałymi, acz z jeszcze widocznymi zdobieniami, płytami, która ciągnęła się od głównego wejścia, przez całą długość katedry aż do samego niemal ołtarza i "podwyższenia" dla kapłanów odprawiających mszę. Przy bramie nadal tłoczyła się grupa ludzi, jedni nawoływali do przeszukania świątyni, inni przysłuchiwali się słowom starszego człowieka (w ogólnej wrzawie były one nierozróżnialne). Po prawej stronie dreptało w miejscu kilku starszych mężczyzn, nigdzie nie było widać piątego, ale jego obecność była wyczuwalna. Tego samego nie można było powiedzieć o tajemniczym nieznajomym, który po zagłębieniu się w mroczny korytarz zupełnie przepadł z pola widzenia. Żadnych zarysów, niewyraźnej sylwetki, majaczącej postaci gdzieś na granicy widzialności. Nic. Z pomocą przychodziły wyczulone zmysły nieumarłych: najpierw Vivian, a chwilę później Anais poczuły jego obecność. Wszedł kilka kroków dalej, minął pierwszy z załomów starodawnych murów, postąpił kilka kroków w dół po drobniutkich schodkach i nasłuchiwał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 20 z 53
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 51, 52, 53  Następny
Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna  ~  Wampir Maskarada

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach