Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Wampir Maskarada   ~   [Sesja] Wieża z zapałek
Kara Boska
PostWysłany: Czw 18:31, 22 Maj 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Ja... – Wiedziałam, że przydałaby mi się krew... – ...też.
Muszę.

Pobladłam z przerażenia. Nadchodzi...zbliża się zewsząd...chwila nieuwagi i konieczność. Sen znów zamknie mnie w pokoju w ciemności bez drzwi. Jak zawsze.
Wiedziałam jednak, że już jestem na ostatkach sił. Koszmary koszmarami...łatwo powiedzieć, lecz na samą myśl o nich trzęsłam się w pragnieniu ucieczki...w obcym miejscu...ale mimo nich, ZROZUM, będę w lepszym stanie.
Dzień. Czas, gdy potrzeba snu stała się nie do zlekceważenia. Dzień, który przynosi...
A kiedy zaśniesz... Nim do tego dopuścisz...Zamknij się...Zarygluj drzwi, by nikt...nikt... Poza nimi. Dla nich ściany...
Wiem, że nie znaczą nic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Czw 20:13, 22 Maj 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Drzwi oddzieliły mnie od korytarza, zamykając się niemal bezgłośnie. Chrzęst zamka po przekręceniu klucza oznajmił, że nikt nie wejdzie - przynajmniej w zwyczajny sposób. Spoczął na stole z wdzięcznym brzękiem.

Jeszcze jeden rzut oka na pokój - tymczasowe schronienie, baza wypadowa. Postanowiłem odpocząć od koszuli. Oparcie krzesła zatrudniłem jako tymczasowy wieszak.

Łazienka. Kilka kroków. Kran odezwał się strumieniem przyjemnej, chłodnej wody. Przelatywała przez palce, płynęła po twarzy. Zmyła kilkanaście godzin swojej nieobecności. W lustrze potwierdzenie, że to ciągle ja. Biały ręcznik zebrał resztę ożywczej wilgoci.

Odsunąłem suwaki walizki stojącej przy łóżku. Gdzieś z lewej powinno być... o jest. Buty na baczność zajęły miejsce obok walizki, z której wyjąłem odtwarzacz. Poduszka powędrowała nieco wyżej, zanim położyłem na niej głowę. Kilka przyciśnięć i ze słuchawek zaczął sączyć się Vivaldi, który nie raz towarzyszył mi przy różnych okazjach. Do armii skrzypiec dołączała się reszta instrumentów z klawesynem próbującym przedrzeć się gdzieś na przód, który jednak ginął pod naporem smyczków w deszczu dźwięków.

Jutro trzeba skontaktować się z Katriną. Najważniejsza rzecz. I uważać na to co się tutaj dzieje.

Takty płynęły równolegle z czasem, aż umilkły gdzieś w uśpionej świadomości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Czw 20:46, 22 Maj 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Chłopiec postał jeszcze chwilę, przyglądając się nowym w mieście. Kiedy rozdał klucze i każdy wszedł do swojego pokoju, podreptał jeszcze przez moment w miejscu, po czym szybkim, miarowym krokiem oddalił się. Chwilę wcześniej zniknął Malcolm. Za minutę - dwie korytarz zupełnie opustoszeje, pozostawiając An, Viv oraz Sergia samych sobie na najbliższe pół doby.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Czw 22:13, 22 Maj 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


- Viviane? - gdy tylko Sergio zniknął we wnętrzu swojego lokum, zwróciłam się do przyjaciółki - Jak się widzimy jutro? Teraz chciałabym już spać...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Czw 22:20, 22 Maj 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Patrzyłam przez chwilę w milczeniu gdzieś przez nią.
- Tu będzie cicho - Powiedziałam, wskazujac w kierunku pokoi. - Może być? Czy proponujesz coś innego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aene d'Amarant
PostWysłany: Czw 22:59, 22 Maj 2008 
+NecromanTesss+
+NecromanTesss+

Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie


- Okej - zgodziłam się, sama myślałam właśnie o takiej formie spotkania - To do zobaczenia...

Vi skinęła mi głową, ja odwzajemniłam się jej uśmiechem i jednocześnie obie weszłyśmy do naszych kwater.

Pokój nie był ani zbyt duży, ani za mały - miła odmiana po ciasnych przejściach katedry i szerokich przestrzeniach Galerii, tak samo obcych...

Rzut oka na wyglądające na wygodne łóżko, uświadomił mi ogrom zmęczenia. Ale było coś bardziej dojmującego: teraz, kiedy moi towarzysze znaleźli się za dźwiękoszczelnymi ścianami, kiedy zgasł - zabawne, wcześniej irytujący - szum, gwar, odgłos toczącego się życia (nieżycia?) - poczułam się nad wyraz samotna, niepotrzebna, nieistotna i skrzywdzona przez los.

Jednocześnie przeciwnym biegunem takiego stanu była zawsze złość i niechęć do odczuwania tych wszystkich emocji - im bardziej było mi przykro, często z niewiadomych powodów - tym ostrzej docierało do mnie, jak słabą i śmieszną mnie takie uczucia czynią. Błędne koło...

Zdjęłam kapelusz, ściągnęłam z siebie płaszcz i niewiele myśląc, rzuciłam go w kąt, kapelusz zaś położyłam na krześle, razem z torebką. Choć za toaletkę i łazienkę - ba, zwłaszcza łazienkę - oddałabym jeszcze przed chwilą królestwo, obecnie nie miałam siły ani chęci nawet na to, by zmyć makijaż z oczu. A, prawda, ten szczur...

Weszłam do łazienki i odkręciłam kran z ciepłą wodą. Zwykle myłam ręce w ciepłej, od zimnej bolały, a skóra pierzchła. Skorzystałam z dozownika z mydłem, nader hojnie. Kiedy się nachyliłam nad umywalką, zakręciło mi się w głowie. Dzień...

Oparłam dłonie o umywalkę i uważnie przyjrzałam się swemu odbiciu.
Niechętna mu bardziej niż zwykle, spryskałam twarz wodą i otrząsnęłam się.

Rozmazałam sobie oczy. Teraz wyglądałam jeszcze biedniej - jak nastolatka po mocno nakrapianej imprezie, na której doszło do niemiłego incydentu. Lub żałośnie "mroczna" fanka pseudogotyckiej kapeli.

Wróciłam do części sypialnej. Zajrzałam do lodówki, bardziej wiedziona ciekawością niż pragnieniem. Z senności odechciało mi się pić.

Dwie buteleczki-ćwiartki wypełnione vitae. Nie były to imponujące zasoby, widać posiadając fontannę w głównej sali, Książę sądzi, że może poskąpić drogocennego napoju w prywatnych pokojach... Lepiej niech zostaną na jutro.

Ostatecznie ściągnęłam żakiet, rzuciłam go na krzesło, a gdy nie trafiłam, machnęłam ręką, niech leży na podłodze, i tak stracił całą swą elegancję. Na koniec buty. Rozwiązałam je błyskawicznie, nawet nie siadając... Ot, rutyna, jak wszystko inne...

Położyłam się na łóżku. Otuliłam szczelnie lodowatą satyną. Dobrze, że czerwona, bo wszystkie tamy puściły. Próbując wspomnieniami wywołać złudzenie bliskości i jedynej osoby zdolnej mnie wesprzeć na duchu, ostatecznie dałam się uspokoić Hypnosowi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pią 16:55, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Czw 23:16, 22 Maj 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Przy otwartych drzwiach dostrzegłam ogrom żyrandolu i zamarłam. Jeśliby to zapalić... Wolałam nawet o tym nie myśleć. Na pewno zrobiłoby się bardzo ciemno. Zdjęłam okulary. Jak dobrze, że miałam ze sobą latarkę. Jedna z zalet neurotyka w rodzinie.
Zamknęłam drzwi na klucz i sprawdziłam klamką kilkakrotnie prawdomówność swoich zmysłów. Nikt nie wejdzie...nikt, kogo mogłabym, tak, mogłabym skrzywdzić.

Klucz zasnął zmęczony na stole. Po chwili zapaliłam świecę na komodzie, zapałkami tuż przy świeczniku. Mając w pamięci kilka pożarów jakoś niezbyt taki ogień na mnie działał.
Z uśmiechem przejechałam dłonią po ornamencie na świeczniku z zachwytem oglądając cienie tańczące na ścianie. Tyle światła w zupełności wystarczy.
Ułożyłam do snu buty, chłonąc chłód podłogi. Z kieszeni płaszcza wyjęłam obie komórki, które wylądowały razem z „lenonkami” na otwartym już biurku. A płaszcz na jednym z krzeseł. Chichotał kryjąc się we własnym szeleście. Przejrzałam zawartość torebki. Wszystko było na swoim miejscu, a co może najważniejsze: żadna z pozostałych trzech par okularów nie została uszkodzona.

Teraz przyjemności... Zapaliłam lampkę w łazience i zrzuciwszy wszystko z siebie, wzięłam długi, gorący prysznic, wymazując wspomnienia minionych godzin i miejsc. Szum wody szeptał niestworzone opowieści, tak słodko i przyjemnie. Mogłam tak trwać wiecznie. Czas rozkosznie zmarł. Ocknęłam się z zamyślenia. Oddałam ręcznikowi wodę. Ubrałam czarną sukienkę z lekkiego materiału, którą miałam w torbie przy sobie i na koniec umyłam zęby.
Zachichotałam na wspomnienie dziewiętnastowiecznych szczoteczek i smaku past, rysując na zaparowanej szybie w obrębie swojego odbicia własną karykaturę i skierowałam się z powrotem do pokoju.
Ubrania utuliły się z płaszczem, mamrotając do siebie cichutko.

Ułożyłam się wygodnie na łóżku.
Cóż. Idący na śmierć...szykujcie się! Żeby chociaż nie bolało.
Zamknęłam oczy, nucąc „Milczenie” Vincenta, niemal kołysankę.
- Miłych snów... - wymruczałam, tonąc.

***

Znajdowałam się na środku pokoju… Podłoga oraz trzy ściany pokryte były zszarzałym i zeschniętym ze starości drewnem, które sprawiało wrażenie nigdy nie tkniętego farbą. Z kolei jedna ściana wraz z sufitem były tylko i wyłącznie z ceglanego muru. Było tam też kilka okien zabitych deskami, a drzwi były zamurowane. Słabe światło sączyło się spomiędzy kawałków drewna wewnątrz framug napełniając pomieszczenie półmrokiem. Poza tym w pokoju znajdowało się nagie, drewniane krzesło na biegunach. Całe czerwone.
Musiałam go dotknąć. Nie było innej możliwości. Nie mogło być inaczej! Moimi ruchami kierowały nici rozmywające się w ciemności sklepienia…

Krzesło rozpadło się w pył i ostro zakończone okruchy. Wtedy właśnie rozpętała się wichura, która rzuciwszy mną o mur, przygwoździła mnie do niego. Rozkrzyżowała rozrywając moje kończyny i gardło kilkunastocentymetrowymi zardzewiałymi gwoździami. Skąd one się tu wzięły?! Jak motyl w gablocie. Entropia niszczycielską falą rozpłynęła się po pomieszczeniu, krusząc deski wszelkich powierzchni na drzazgi, które z kolei wzbijały się w powietrze o szaleńczym pędzie.
Ja byłam ich głównym celem. Rwały moje ubranie na strzępy, raniły skórę obdzierając mnie ze skóry. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam ust, gdy najbardziej potrzebne. Krzyk...
Krzyk... Zewsząd.
Krzyk... Skąd? Kto?
KRZYK! To ja.
Ja?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Czw 23:17, 22 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 14:35, 23 Maj 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Noc na dobre ustąpiła miejsca dniu. Słońce zwyciężyło nad ciemnością i na kawałek doby przejęło władzę nad miastem. Kolejna potyczka dobiegła końca. Przez najbliższe godziny sytuacja była spokojna, ale wiadomym było, że nie będzie trwało to długo. Cykl powtarzał się tydzień w tydzień, rok w rok, od niepamiętnych czasów. Natura bezlitośnie narzucała wszystkim stworzeniom swój system, od którego nie było odwrotu. Nawet tak potężne istoty jak nieumarli mogły się jedynie przystosować - znaleźć sposób, by maksymalnie wykorzystać dany im czas. Całe szczęście, że wszystkie noce zbijały się w jeden długi zlepek mroku, w jakim przyszło im egzystować. Nie było powodów do pośpiechu. Perspektywa wieków przed sobą nieraz decydowała o działaniach Kainitów.

Przez pierwsze kilka godzin ta część Galerii, w której zakwaterowano trójkę Kainitów wydawała się być idealnym miejscem spoczynku dla każdego, kto nie czuł się jeszcze zbyt pewnie w mieście, nie do końca wiedział, ile posiadanej wiedzy może zdradzić, komu zaufać... a jednocześnie nie chciał wzbudzać zainteresowania swoją osobą. Istotnie pokoje zlokalizowano doskonale: z dala od głównych auli i sal balowych, gdzie - sądząc po pierwszych obserwacjach - muzyka nigdy nie cichła, tańce nie ustawały, a nowi goście nie przestawali przybywać. Drugą ważną rzeczą było to, iż stosunkowo blisko było do wyjścia z budynku. Co prawda Artur dosyć 'zakręcił' całą trójką, wodząc ją chyba przez pół rezydencji, ale mimo to, udało się zapamiętać drogę do hallu na parterze, skąd były już tylko dwa kroki do drzwi. Inna sprawa, było to trzecie piętro. Nie sam dół, gdzie każdy miał dostęp, lecz również nie szczyt strzelistego biurowca, który w razie zagrożenia mógł stać się pułapką bez wyjścia. Nie za wysoko, nie za nisko. W sam raz.

Dopiero po południu wnętrze zaczęło się nagrzewać. Z początku nieznacznie. Co prawda nie było tu okien, przez które wysyłane raz za razem promienie słoneczne mogły wniknąć do środka, ale temperatura mimo to się podwyższała. Kilka godzin wystarczyło, żeby zrobiło się duszno. Powietrze się zatrzymało, stało się kleiste, nie było czym oddychać. Co słabsze osoby mogły dostać zawrotów głowy, nieoczekiwanych skoków ciśnień albo i nawet zemdleć. Problem ten nie dotyczył tych, którzy już byli martwi. Jedynie to, że było nieco cieplej było wyczuwalne. Dziwne. Jak na tą porę roku, nie powinno tak być. Do tego Londyn. Deszcze, mgły, wietrzna aura, wszechobecna wilgoć - tak, to by pasowało. Najwyraźniej pogoda nie przestała płatać figli. Miało to też swoje dobre strony. Noc będzie ciepła i przyjemna.

Nie niepokojeni przez nikogo, przyjezdni mogli spokojnie 'wypocząć' - dojść do siebie po przeżyciach minionej nocy, zreperować martwe ciało, odzyskać chęć do dalszego działania. To ciekawe, że pomimo faktu, iż nie byli już ludźmi (a przynajmniej z medycznego punktu widzenia) to jednak pewne elementy, zachowania, rutynowe czynności nadal doskonale spełniały swoje role. Zmieniła się kondycja, potrzeby fizjologiczne oraz podejście do wielu spraw, ale pewnych rzeczy nie można się było wyrzec tak łatwo. Nic zresztą tego nie wymagało. Posiadłość działała kojąco: duży, chroniony budynek, wewnątrz nigdy nie śpiąca ochrona, do tego obecność Księcia i jego świty, który przyjął ich tak gościnnie. Nawet ta muzyka, z wielkim trudem przebijająca się przez kolejne kondygnacje i ściany działowe, nie irytowała tak bardzo. I pomyśleć, że spędza się noc w budynku wypełnionym żywymi trupami...

Nie śnili. Trudno w to uwierzyć, ale także wampirom się to zdarza. Miewają widzenia i halucynacje, mogą wykonywać niekontrolowane ruchy będąc tego nieświadomi, a także przebudzić się zlani krwawym potem.

Sergio nie miał takich problemów. Gdzieś przed oczami na sekundę może dwie, mrugnął mu Jose przemoczony do suchej nitki, jakby po ulewie, ale jego gesty, zachowanie i kilka słów, które skierował do młodszego brata nie budziły niepokoju. Tremere wiedział, znał dramatyczną historię. Przez te wszystkie lata zdążył jednak nauczyć się z tym żyć, a Przemiana dodatkowo przytłumiła (bo całkowicie nie udało jej się wyrugować) wszelkie ludzkie uczucia. Niedługo potem na moment pojawił się Salvatore. Raz jeszcze Sergio poczuł się jak wtedy, gdy odbywał niekończące się rozmowy z sędziwym Włochem. Nie było to wcale tak dawno. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że przekazane wskazówki zostaną zapamiętane.

Okropny sen już nie powrócił. Podrapana Vivian ze strzępami ciała odeszła w zapomnienie. Zniknął równie szybko, jak się pojawił. Może taki był jego cel. Utrzymywać psychikę wampirzycy w stanie wiecznego pobojowiska. Pojawiały się znikąd i tak samo gwałtownie odchodziły. Zdarzało się to podczas zwykłych czynności, mogło być wywołane czy w jakiś sposób wymuszone oraz występowało za dnia, podczas snu. Może to myśli o nim. Znał ją, opiekował się, był towarzyszem niedoli. Vincent. Pozwalał choć na moment odegnać złe duchy. Był jednak ten nowy głos. Głos, którego wcześniej Viv nie słyszała, a który pierwszy raz dał o sobie znać kiedy była z Andreą - Bar przy High Street Kensington.

W końcu trochę spokoju. Balsam na skołatane nerwy. Antidotum na całonocne wyczerpanie. Nie do końca było wiadomo, co było tego przyczyną. Przecież nieumarli się nie męczą, nie dostają zadyszki, nie łapie ich kolka, nie strzyka w boku, nie złapią migreny, nie zawieje ich a tym bardziej nie trzyma się ich choroba lokomocyjna. Może to wiek? Nie. Przecież An nie była takim znowu żółtodziobem, przeistoczonym w zeszłym miesiącu. Kondycja? Już bardziej. Nie dość, że kobieta, to jeszcze te lata... A może nerwy? Tak, to by najwięcej tłumaczyło. Często wyrzucała sobie nadwrażliwość i nadmierną "emocjonalność". Cóż, najtrudniejszy pierwszy krok, potem łatwo mija rok - jak to jest w pewnej piosence.


Może było to spowodowane mało męczącą nocą, może lepszym stanem, a może po prostu magia płynąca razem z krwią w żyłach Sergia sama umiała się o siebie upomnieć i nie lubiła bezczynności. Tak czy inaczej, młody Tremere przebudził się jeszcze zanim Słońce na dobre zaszło. Zadziwiające, że wampir potrafił to określić. Otworzył oczy. Jak na komendę, rozległo się chrobotanie do drzwi. Nie, nikt nie drapał. To pukanie. Trzeba się otrząsnąć. Cztery sekundy i doszedł do siebie. Co prawda zostało w nim wiele z dawnego człowieka, ale długie lata spędzone w Fundacji robiły swoje. Wyuczone nawyki nieraz brały górę nad emocjami i najniższymi instynktami.

- Jest tam kto? - niski męski głos zza drzwi wdarł się do pokoju zajmowanego przez Sergia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pią 18:34, 23 Maj 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


- Już idę - odezwałem się do nieznajomego. Co tak ciepło? Skóra szepnęła o temperaturze. Medalion leżał na poduszce, musiał mi się zsunąć z szyi kiedy spałem. Chwyciłem klucz ze stołu. W związku z tym, że przed drzwiami raczej nie ma kobiet, darowałem sobie zakładanie koszuli. Szybkie dwa ruchy, przekręcenie okrągłej klamki i drzwi odsunęły się z okupowanego przez siebie miejsca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 21:45, 23 Maj 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Przed Sergiem pojawił się pulchny mężczyzna koło trzydziestki, który na jego widok uśmiechnął się i przejechał dłonią po włosach błyszczących od żelu. Jego beżowy golf idealnie przylegał do ciała i nie utrudniał ruchów, kiedy ten wyciągnął dłoń na powitanie.

- Philip Thorndike. Bardzo mi miło. - ludzka wylewność nadal robiła wrażenie.

Błyskawicznie jednak spoważniał i odsunął rękę.

- Pan mi nie wygląda na kobietę. - zastanowił się przez chwilę. Rzucił ukradkiem okiem na fotografię nieznacznie wystającą spod rękawa i cofnął się o pół kroku.

- A przepraszam. To pomyłka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pią 21:52, 23 Maj 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


- No raczej. A kogo pan szuka? Może będę w stanie pomóc? - Śmieszny człowiek. Można by uzupełnić lodówkę. Ale po co, jak w głównej sali jest fontanna?

Przeciągnąłem się w drzwiach czekając na odpowiedź pomyłkowicza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 21:57, 23 Maj 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Podrapał się po głowie w zakłopotaniu.

- Wiktoryna? Wilhelmina? - widać było, że na tej małej karteczce to nie on pisał.

- Wiem, że to gdzieś tutaj, na tym piętrze, ale nie chcę dobijać się do wszystkich drzwi. Wybrałem pierwsze z brzegu i trafiłem na pana. Może pan wie, które to drzwi?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Koval dnia Pią 22:06, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pią 22:06, 23 Maj 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Zrobiłem minę jakbym usłyszał jakieś słowo w zupełnie obcym języku. - Nie znam nikogo takiego i raczej nie wiem które to drzwi - pokręciłem głową - Może pokaże pan zdjęcie? Być może widziałem tą osobę.

Wiedziałem, że i tak mu nie pomogę, rozmowa stała się czystą rozrywką. Niestety w fundacji nie zaopatrzono nas w spis ludności drogi przyjacielu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez los_vampirros dnia Pią 22:12, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pią 22:13, 23 Maj 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Philip usłużnie podał fotografię rozmówcy. Na zdjęciu były cztery osoby. Stały na schodach przed jakimiś drzwiami. Sądząc po zabudowie i samych tylko wykończeniach, musiało to być jedno z wejść do Galerii. Jadąc tu, Sergio miał dużo czasu, aby przyjrzeć się całej konstrukcji dokładnie.
Naprzeciwko dwóch barczystych panów w czarnych garniturach w ciemnych okularach stały Vivian oraz Anais, ta pierwsza najwyraźniej coś mówiła do jednego z mężczyzn.

- O, to ta. - gruby palec wylądował na twarzy Viv. Widział ją pan tu? To bardzo ważne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pią 22:30, 23 Maj 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Bardzo ważne? Zaraz mi powiesz na czym ci tak zależy. Oderwałem wzrok od połyskującej fotografii, przerzucając go w niebieskie oczy mojego tłustawego gościa. Skupiłem myśli wokół niego, wwiercając się w dwa czarne punkciki po środku chabrowych kręgów.

- Czego od niej chcesz? - Padło wyraźnie, bezpośrednio, prosto w jego twarz, jak przeciąg z szeroko otwartego okna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 34 z 53
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 51, 52, 53  Następny
Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna  ~  Wampir Maskarada

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach