Autor |
Wiadomość |
<
Wampir Maskarada
~
[Sesja] Wieża z zapałek
|
|
Wysłany:
Śro 18:37, 23 Kwi 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Ho-ho. Panna układna popisuje się etykietą... Teatralny geścik, fałszywa kurtuazja... Może podaj mu rękę, wytworna? Na pewno sprawisz mu przyjemność tym jakże jawnym wyrazem empatycznej tolerancji..."
- Owszem, nie zmieniają. Skostniałość jest nie tylko fizyczną cechą naszego gatunku. Czy pana milczenie mam interpretować jako skąpą znajomość terenu, którego ja znać nawet nie śmiem, czy może czuje się pan urażony, z niewiadomych mi przyczyn?
"An, co ci odbiło! Uspokój się"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany:
Czw 21:56, 24 Kwi 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Bitwa między światami. Chichot tak bliski łkaniu. Czuję niemal jak po skórze lodowatym powiewem krąży upiór wspomnień wysnuty z pokrzywy splecionej z belladonną. Hahahah... Wszechobecny obłąkańczy śmiech. Zawsze obecny, bez końca najpewniej, w tle... I w każdym elemencie rzeczywistości. Dyskretnie czyha, aż osłabnę. A wtedy...
Dorwie mnie w swoje szpony, rozedrze opór i zawładnie. A ja poczuję, że stoję tak blisko, tuż, niemal wewnątrz, ale mimo wszystko...z boku.
Jest sens walczyć, kiedy sprawa jawi się z miejsca przegraną?
Nikt mnie do niczego nie zmusi...opór szaleńca w obliczu klęski...sama siebie nawet...Klęska nie tyka. Nie jest w stanie... Klęska mną? Stan tylko...Czy w ogóle można tak? Stan...nic więcej.. Jak przegrać mogę? To ja sama?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Czw 22:56, 24 Kwi 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Antonio popatrzył spokojnie na Anais. Już z samego spojrzenia można było odcyfrować, jaka będzie odpowiedź. Na moment opuścił głowę, jakby namyślając się nad jakąś ważną kwestią, lecz po chwili przemówił, już z większą siłą:
- Nie wiem nic o innych przeklętych. Sprawy Jyhadu nigdy mnie nie interesowały, gierki Starszych nudziły, a dziecinne podchody nowicjuszy i młokosów pretendujących do miana ancillae co najwyżej bawiły bądź irytowały. Nie pomogę wam.
W pewnej chwili uniósł głowę i przyjął pozę niczym nasłuchujący wilk. Znieruchomiał, jego wzrok utkwił w jakimś niewidocznym punkcie, a dłonie znów zaczęły się nerwowo poruszać.
- Idą sobie. - odezwał się po chwili z ulgą. Było to o tyle dziwne, że nie sprawiał wrażenia kogoś, kto może lękać się jakiegokolwiek śmiertelnika. Okazało się, że nie nasłuchiwał, ale węszył.
- Chodźmy na górę. - zaproponował, a po chwili sam skierował się do widocznego po drugiej stronie wyjście z pomieszczenia, w którym dotychczas siedzieli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Czw 23:36, 24 Kwi 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Spokój... Rezygnacja? Harmonia i pogodna afirmacja? Raczej nie, prędzej właśnie stoickie "będzie, co ma być" , choć z lekka zaprawione melancholią... Ceniłam to, może dlatego, że zarówno ja sama, jak i Vi wraz ze swoją "rodziną", takim zrównoważonym podejściem do życia nie mogłyśmy się poszczycić. Spojrzałam śmielej i cieplej, choć zarazem z pewną pokorą na Antonia, z ulgą stwierdzając, że jego brzydota i deformacja już mi nie przeszkadzają, łagodzone wcale rozsądną mową.
Czy był jednym z Inconnu? Wygnańcem z którejś z sekt? Może "dzikim"? Tego się nigdy nie dowiem. Zresztą, po co... Jego powściągliwość i opanowanie pomogły mi się uspokoić i byłam mu szczerze wdzięczna, że zignorował moją nieuzasadnioną, jadowitą impertynencję. Nie musiałam do tego wiedzieć, kim dokładnie był, a dużą niegrzecznością byłoby wyciągać to z niego.
- Chodźmy - podjęłam. I, mimo, że już się odwrócił, dorzuciłam:
- Przepraszam za te bezpodstawnie kąśliwe wypowiedzi...
"Co się ze mną dzieje?"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Czw 23:47, 24 Kwi 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Stałam przez chwilę jeszcze, patrząc za odchodzącymi nieruchomym wzrokiem, po czym w kilku sekund dołączyłam do nich.
Dlaczego psychiczne udręki nabierają tak bardzo fizycznych znamion, zastanawiałam się, czując dreszcze tańczące po kręgosłupie i pulsowanie bólu głowy. Oderwanie? Naiwniątko! Dlaczego duch nad ciałem… Dlaczego skrawki świadomości uśpionej tak perfidnie pogrywają.. Być sobie samej wrogiem? Być sobie najlepszym przyjacielem. O co ci może chodzić? Padam. Ukoić nie możecie się krawędzie?!
Martwa skała pod opuszkami. Chropowatość. Czemu znów skojarzyła mi się z chrobotaniem? Czy… słyszę! Nie…jednak… to śmiech. Mówi? Szepce? Delirycznie świadomie? Tkasz-li nić porozumienia? O, szaleńcy w ekstatycznym szale... Ja czy ty, czyli ja albo wy, znaczy ja?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 0:23, 25 Kwi 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Przejście po kamiennym, niewysokim murku, zalewanym z boku przez wodę spływającą z wystających rur, prowadziło wprost do dużej wyrwy. Kawałek dalej zaczynała się dróżka podobna do tych, którymi cała trójka tu przyszła. Po chwili kształt tuneli zmienił się i nie ulegało już wątpliwości, że znajdują się w innym skrzydle budowli.
- Nasza królowa to źródło niezrównanego, choć przerażającego piękna. Cały dwór jest odbiciem jej urody, a zarazem wyboru, jakiego dokonaliśmy. Sądzę, że wkrótce znów przyjdzie nam wybierać i decydować o naszym dalszym losie. Powinniśmy chyba wkroczyć na inną drogę... – odezwał się jak w transie Antonio.
Trącił kaganek ze świecą tak, że metalowa obudowana zastukała o ceglaną ścianę. Gruz pod stopami przeszedł w znacznie wygodniejszą posadzkę, a kilka pięter wyżej w drewniany niby-chodnik. Mijane maluteńkie okienka nie pozwalały co prawda rozeznać się w okolicy, ale coraz silniejsze podmuchy wiatru i migające gdzie niegdzie korony drzew świadczyły o zbliżaniu się do górnych kondygnacji kościoła.
Tymczasem w środku zrobiło się bezpiecznie. Ekipa staruszków, która w tym czasie zajrzała (jak im się wydawało) w każdy kąt najwidoczniej uznała, że ten, który ich tu przyprowadził miał przywidzenia i wśród żartów i docinków poszła na ostatniego przed snem kielicha.
W końcu szczyt. Ciężka drewniana klapa opada z trzaskiem, a włosy rozdmuchuje nocny wiatr. Dach był ogromny. Płaski, rozległy, na którym tkwiły masywne słupy zakończone ginącymi w mroku iglicami. Z góry było widać jak na dłoni sporą część miasta – miliony światełek leżały w skupiskach niczym stada mrówek przegonione przez leśny pożar, a drugie tyle krążyło we wszystkich kierunkach. Jedne mniejsze, inne większe, jednak wszystkie różnobarwne, mieniące się kolorami tęczy i podobnie pachnące.
- Od dwóch lat rozmawiam ze śmiertelnikiem, księdzem Pierrem. Choć dotychczas dzieliły nas kraty konfesjonału, to od dzisiaj jest inaczej. Chyba od dawna domyślał się, kim jestem, a panika kościelnego, ta przed kilkoma godzinami, naprowadziła go na trop i upewniła. Przyszedł dziś do krypty, poczekał na zmierzch i mojego sługę – Marka – po czym pomógł mu odbudować z prochu moje ciało. Długo rozmawialiśmy, powiedziałem mu wszystko, a on mnie zrozumiał. To wspaniały człowiek, przez te dwa lata nigdy nie powiedziałem mu dosłownie, co mnie gryzie, nigdy niczego nie obiecywałem, a on zawsze powtarzał, że mi pomoże, jak tylko będzie umiał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 18:18, 25 Kwi 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Królowa? Ma na myśli władczynię tutejszej Społeczności? Jeśli nie, to kogo? Rozmawia z księdzem...! A to dopiero... Niecodzienna zażyłość. Zatem - wie. Może wiedzieć, choć może też nie zdawać sobie sprawy z wagi informacji... Ale - czy ich udzieli? Na pewno musiał słyszeć o różnych dziwnych wydarzeniach poruszających miasto, o głośnych sprawach i niecodziennych zjawiskach..."
- Czy ostatnio działo się tu coś szczególnego? Czy Pierre zaniepokoił się czymś wyraźnie, coś wyczuwacie? Osobiście wydaje mi się, że coś złego wisi w powietrzu, a dzisiejsza szarża tłumu ma swoje źródło w jakichś wydarzeniach z niedalekiej przeszłości... - dorzuciłam uprzejmie - ... ja zaś, podobnie jak Vivian, jesteśmy w sytuacji, kiedy lepiej przygotować się na wszelkie nieprzyjemności...
"Ba, rzekł, że nie pomoże, ale to chyba nie są wielkie wymagania... Spróbować można, dość często udawało mi się osiągnąć to, co chciałam, posługując się tym wszystkim, co uważałam raczej za wadę swojego "ja". Szkoda tylko, że wcześniej coś mnie ugryzło... Może jednak dowiem się czegoś, czego nie dowiedziałam się od Noxa. Antonio na pewno wie więcej i tylko pozornie nie ma dostępu do informacji "znad powierzchni"."
Poczułam się lżejsza i silniejsza... choć odrobinę. Zbawienna zmiana aury... Chłodny wiatr, świeże (no, w miarę, w końcu to metropolia) powietrze, zero smrodu, nie licząc zapaszku nieumarłego... Coś pozytywnego w skaczących i pulsujących światełkach... Cisza przed burzą. Ot, romantyczny zmierzch w starej, nobliwej europejskiej stolicy. Zwodniczo niewinne wdychanie, jeśli można tak rzec, chwili, radowanie się nią.
Spojrzałam z mimowolnym uśmiechem w niebo. Miejska bezgwiezdna ciemność, otulona mgłą i wyziewami ludzi i polepszaczy ich życia. Na swój sposób urzekające... jak śpiąca bestia. Smok drzemiący na skarbach. Lewiatan, czarodziejską różdżką uśpiony... na chwilę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 20:16, 25 Kwi 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Antonio wydawał się zadowolony z miejsca, w którym się aktualnie znajdowali. Bynajmniej nie chodziło mu o świeże powietrze (wszystko wokół niego miało "świeży" zapach), o przestrzeń (wewnątrz katedry nie brakowało miejsca), o widoki (z tej wysokości wszystko widziane ze szczytu budowli jawiło się jako maleńki punkt, ledwo dostrzegalny nawet dla wampira ani o nic z tych rzeczy. Najbardziej prawdopodobne jest to, że Antonio chciał wreszcie znaleźć się okryty mrokami nocy. Ciemności skutecznie utrudniały widoczność i o ile cała trójka doskonale zdawała sobie sprawę z obecności każdego z osobna, o tyle nie musiano już oglądać szpetnego oblicza 'gospodarza'.
- Chciałbym wam pomóc, ale nie potrafię. Jak mówiłem, nigdy nie ciekawiły mnie gierki nieumarłych. Ich sprawy też mnie nigdy nie zajmowały. I nadal nic mnie nie obchodzą. Nie ruszam się ze swojego schronienia. Mam misję do wypełnienia.
Odszedł kawałek w bok zbliżając się do krawędzi dachu. Popatrzył gdzieś w dal, zapewne zmrużył oczy, wytężając wzrok, ale po chwili zrezygnował i odwrócił się przodem do Anais.
- Poszukajcie jakichś Nosferatu. Oni zajmują się gromadzeniem informacji. Wśród mniej lub bardziej wartościowych plotek, na pewno znajdziecie coś dla siebie.... za odpowiednią opłatą. - uśmiechnął się kwaśno. Jego twarz, ginąca w cieniu rzucanym przez odległe światła, była niewidoczna.
- Pierre jest zupełnie niewinny. To stary człowiek, który nie pochodzi z tego miasta. O ile mi wiadomo pełni swą kapłańską posługę już od wielu lat i dzięki kombinacji wielu czynników stał się przez ten czas idealnym spowiednikiem. Pomaga mi w ciężkich chwilach zwątpienia... - urwał, dając sobie czas do namysłu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 20:35, 25 Kwi 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
- Rozumiem... - pokiwałam głową. Może naprawdę niewiele wiedział, bo jego wiedza była... no właśnie, Wiedzą, nie "gorącymi newsami" z życia miejscowych nieśmiertelnych gwiazd.
- I tak dużo panu zawdzięczamy - trudno, trzeba będzie sobie poradzić inaczej. Pytanie - jak?
- Nie pałam żądzą zemsty... - urwałam. Naturalnie, chodziło mi o Pierre'a. Ale czy faktycznie nie chciałabym, aby...
Zadygotałam w środku, w głębi serca czując, że, jednak...
Ulrich odebrał już zapłatę... z rąk własnego Ojca.
Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu pomyślałam o tym, kto mi to wszystko zrobił. Żyje? Jak? Gdzie?
Nie czułam przesadnie dużego lęku, lecz lekki strach czaił się nawet dziś na dnie duszy.
Zapytają mnie, kto mnie przeistoczył... Zapytają "Kto jest twoim ojcem"? Stwórcą...
Dziedzictwo nie do pominięcia. "Córka kogoś tak marnego, tak..."
Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Mój "tato" mógł być nędznym Pariasem, mógł być Torre, ale na pewno był łajdakiem i skurwysynem.
"Jednak nie pod twoim okiem, skurwielu, stałam się ancillae..."
- Która może być godzina? Straciłam rachubę... - trzeba żyć dalej, zachowując tylko to, co potrzebne. Taaak...
"Póki co żyjemy... Trzeba rozważyć, ile mamy czasu na... eee, następny krok..."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 20:36, 25 Kwi 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Na dachu zdało mi się, że to wiatr niesie śmiech i krąży wokół opętańczo w wolnym wreszcie powietrzu. Jakby przynosił... Jakby przynosił... Dreszcz przebiegł po skórze jak setki wbijanych w ciało lodowych szpilek. Zamarłam. „...jęk zmieszany z chichotem spętanych szaleńców...” Nie myśl o tym! Zacisnęłam dłoń na krawędzi muru. Dotkniecie kamienia, murszenia, mchu... Spróbowałam się na tym skoncentrować.
- ..misję...plotki... – wyszeptałam z cicha, na wpół świadomie powtarzając pojedyncze słowa Antonia. Które z nich, które? Którekolwiek w ogóle? Czy wartość jakąś miały? Odkrywanie...stopniowo i cicho. Przeciągi..dlaczego tak blisko...one też czyhają. Czy im wolno? Czy mogą? Milczcie, upiory! Niewyrażalne. Nie mogą. NIE MOGĄ? Nie chcą! Zaśmiałam się milcząco do siebie samej, wpatrzona w mieszaninę światłości z czernią, gdzieś w centrum miasta. Błędne ogniki w dali... Strzeż się, strzeż... Czego?
Wiatr pusty z zakamarków i... Wypuściłam głośno powietrze przenosząc wzrok na to, co bliskie. Oraz to, co tylko blisko.
Chaos słów...zamęt. Uważaj. Czas deformuje myśli. Milczcie. Czas kaleczy tych zwłaszcza, co poza czasem chcą trwać. Jak...? Wiem... wiem. Oderwanie...
– Inne drogi. Rozstaje. Konieczność jednak gdzieś tam... – Spojrzałam na An z nagłym zaciekawieniem i uśmiechnęłam się pośrodku symfonii.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Pią 20:41, 25 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 20:46, 25 Kwi 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Poczułam czyjś wzrok na sobie...
To Vi.
Uśmiechała się. Ciepło i nawet serdecznie, jak na nią. Ale i tak byłam pewna, że wśród tej - nawet i szczerej - radości, trawi ją jakaś obsesja, natręctwo. Roztańczony błysk w jej oczach przypominał blask oczu człowieka miotanego gorączką. Cóż mogło być tym uporczywym tematem? Tego nie wiedziałam.
- Wygląda na to, że uniknęłyśmy tej pięknej formy śmierci - linczu - odwzajemniłam uśmiech, z niemałą ulgą i wzruszeniem uświadamiając sobie, że ona tu jest. ŻYWA. Że miałyśmy tyle szczęścia, choć w nieszczęściu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pią 21:54, 25 Kwi 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
- Przykro mi, że nie mogę wam pomóc. Nawet bym nie wiedział, kogo pytać. Nie utrzymuję kontaktów z innymi naszego pokroju. Jedyne, co mogę zaoferować, to schronienie wewnątrz murów. O ile oczywiście zaciśniecie zęby i jakoś wytrzymacie całe to... otoczenie - ogarnął ręką przestrzeń wokół siebie. Jednocześnie pokręcił głową, jakby próbując sobie coś przypomnieć.
- Za dwie godziny będzie świtało. Jeżeli nie macie więcej pytań, to pozwolicie, że oddalę się na spoczynek. - zrobił krok do tyłu, potem drugi, obrócił się twarzą do miasta i zaczął obchodzić cały dach, przyglądając się konarom drzew poniżej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Sob 0:50, 26 Kwi 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
- Stąd nie zejdziemy... - powiedziałam błądząc po wszechobecnych kamieniach roztrzaskaną także na nich uwagą. Co łatwe do zrozumienia, byłam lekko rozkojarzona. - W dół. Ale czy otwarte wrota do świętości? Czy z niej wyjścia nie ma... – Zastygłam wpatrzona w chybotliwy lot przelatującego miedzy drzewami nietoperza i zasłuchana w jego śpiew.
"W życiu liczą się drobne przyjemności." Co prawda nie odnosiło się do tego, ale jednak...
- Co do potem... - Wsunęłam dłoń do bocznej kieszonki torby i wyciągnęłam wizytówkę Andrei. Przemknęłam po niej spojrzeniem. Nienaruszona. Chyba, że natrętną świadomością... Tak łatwe do zapamiętania. Więc działam jeszcze...mimo okoliczności. ZAMKIJCIE SIĘ! Możecie ciszej? Nawet wtedy nie śmiali się... ŚmialiśMY się...Wiem, nie musisz. ...cały czas tak samo! Żadnej reakcji. Ogarnęła mnie frustracja, w chwili, gdy podawałam kartonik przyjaciółce. Mimo to uśmieszek niewiniątka nie znikał z mojej twarzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Sob 10:56, 26 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Nie 21:59, 27 Kwi 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Z roztargnionym wzrokiem, machinalnie przyjęłam karteczkę.
- Co to jest? - "Co ona, daje mi tu jakieś papierki?" - bąknęłam z niezbyt mądrym, jak mi się zdawało, wyrazem twarzy, niewidocznej jednak w ciemnościach...
Czułam się wypompowana z pomysłów na najbliższą noc.
Coś mnie jednak swędziło, niepokoiło.
- Musimy chyba iść... tam...
Skóra mi lekko ścierpła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Nie 22:21, 27 Kwi 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Antonio pierwszy raz tej nocy, uśmiechnął się. Całe szczęście, stał na tyle daleko, że nie było widać stanu jego jamy ustnej. Jedynie ruch mięśni twarzy i przyjęta postawa świadczyły o jego zachowaniu.
- Nie nocuję na dachu. Zejdziemy wspólnie i rozstaniemy się na dole. Jeżeli wam nie obrzydłem, to zapraszam z kolejną wizytą. Niestety nie ma co liczyć na rewizytę z mojej strony.. - humor najwyraźniej zaczął mu dopisywać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|