Autor |
Wiadomość |
<
Wampir Maskarada
~
[Sesja] Wieża z zapałek
|
|
Wysłany:
Pon 21:59, 05 Maj 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
- Owszem – uśmiechnęłam się wpatrzona w budynek. Hipnotyzował swoim pięknem i wabił. Bliżej, ach, bliżej... Byłam niespokojna. Czy przez porę? Czy przez nadchodzące, a raczej cel nasz? Pojawił się obraz, na mignięcie. Wiele rzeczy, postaci, każdego dnia. Wzdrygnęłam się. Już blisko.
A następnie skierowałam swoje kroki w stronę ochroniarzy. Tędy droga.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany:
Pon 22:19, 05 Maj 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Było to dwóch masywnych mężczyzn o szerokich barkach. Jeden, ostrzyżony na jeża, rzucający nerwowe spojrzenia na boki i nieustannie wyłamujący palce oraz drugi, o ciemnej skórze, dłuższych włosach, opanowany. Obaj z mikrofonami w prawym uchu oraz widoczną pod marynarką kaburą. Zapewne niepustą.
Musieli je dostrzec już w chwili, gdy taksówka wjechała na chodnik. Nie byli zaskoczeni kiedy do nich podeszły.
- Słucham. Możemy w czymś pomóc? - powoli cedząc słowa zagadnął ten spokojniejszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 23:00, 05 Maj 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Poczułam mrówki przebiegające po plecach. Tych dwóch mogło nigdy nie słyszeć o wampirach. Zwyczajnie pełnią swą służbę. Jak tu wytłumaczyć wizytę w Galerii o jakiejś trzeciej nad ranem?
Zarazem jednak nie wyglądali na zaskoczonych. Ktoś ich uprzedził? Chłopak w garniturze wszak, zdawało się, powiadomił ich o wszystkim. Albo przynajmniej ich uspokoił...
Historia, w tym historia sztuki, była moją mocną stroną. Podać się za kogoś z branży? Może zwyczajnie przedstawić? No bo... wspomnieć o naszym gatunku jakby nigdy nic? Nieee...
Miałam pustkę w głowie...
Grunt to mówić tak, by nie wyszło, że coś tu ktoś kombinuje.
- Dobry wieczór... Lub dzień dobry... - zaczęłam odpowiednio niższym, kojącym, aksamitnym głosem, który na szczęście nie odbijał mojego zdenerwowania... Przynajmniej niezbyt mocno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 23:09, 05 Maj 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Spojrzałam na towarzyszkę i widząc, że pojęcia nie ma, co zrobić, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Dobre sobie.
Spojrzałam po twarzach strażników, uśmiechnęłam się i pozwoliłam im się sobą zachwycić. Coraz mniej krwi. Błagam. Nie mogę być słaba. Obudzą się... Nie teraz. Za dnia...godzinę, dwie, wytrzymasz. Musisz! Jeszcze nie.
- Dobry wieczór. Musimy wejść do Galerii. To ważne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 23:17, 05 Maj 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Stojący do tej pory nieco z tyłu, drugi z wartujących, sięgnął po coś do kieszeni, a po chwili w jego dłoni błysnął metalicznie podłużny kształt wielkości palca wskazującego.
- Proszę spojrzeć w miejsce, gdzie.. - zaczął jednocześnie kierując rękę w stronę przybyłych.
Kolega obok szturchnął go łokciem.
- Uspokój się. One do Księcia. - stwierdził.
Uchylił drzwi za sobą tak, że nieco sztucznego światła rozświetliło schody i sylwetki całej czwórki.
- Proszę za mną - lekko pochylił się w stronę gości ten o czarnej karnacji. A ty tu zostań - to do towarzysza.
Ruszył przed siebie, przy okazji otwierając drzwi na tyle, aby swobodnie zmieściły się w nich dwie osoby idąc obok siebie. Jego kroki zaczęły wybijąc miarowy rytm na marmurowej posadzce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 23:24, 05 Maj 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Dupa wołowa!" - pomyślałam o sobie z nagłą wściekłością. Cóż, najwyraźniej jednak nie umiem się wdzięczyć... "Musimy się dostać..." Jakież to dziecinnie proste! Najwyraźniej nie dla kogoś, kto sam jest dziecinny i co nawet Vi dostrzega...
Vi... Zerknęłam na nią. Źle jest.
Nie jestem wysoką, długonogą, piersiastą blondynką ani takąż brunetką o hiszpańskiej urodzie, więc mam inny pomysł na siebie.
Duże oczy. Słodkie spojrzenie - kogoś, kto nie skrzywdzi muchy i kto nie miesza się w żadne ciemne sprawki... Łagodnie uśmiechnięta buzia. Choć zawadiacki kapelusz i ciężkie buty troszkę ten wizerunek anielicy psuły... Tym razem jednak trudno było rozstrzygnąć, czy podobny image zdziałałby cuda, ponieważ strażnicy okazali się być wtajemniczonymi w sprawę.
Cóż... Ruszyłam za przewodnikiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pon 23:32, 05 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 23:46, 05 Maj 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Na chwilę zaszumiało mi w uszach i lekko mnie przymgliło. Niedługo zrobi się niewesoło. Naprawdę. Zacisnęłam zęby. A jeszcze dzień przede mną. I ten... Szlag!
Lekko odpłynęłam, jednak błyskawicznie zorientowałam się, co się dzieje i panując nad sobą, w ludzkim tempie, dołączyłam do wchodzących.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 0:31, 06 Maj 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Wąskie przejście szybko przeszło w szerszy korytarz, a po chwili stało się tak obszerne, że można by tu położyć asfalt pod dwupasmówkę. Drobniutkie mozaiki ułożone z błyszczących kamyków i starannie ociosanych czworokątnych płytek zajmowały całą podłogę, a ramy na ścianach od razu nasuwały skojarzenia z muzeum. Ta część była jednak przeznaczona dla zwiedzających. Na wprost restauracja, z boku szatnie, punkt informacyjny, a także sklepy z pamiątkami. W rogach pomieszczenia umieszczono kamery, które swoimi czerwonymi punkcikami udowodniały, że żyją i pilnują porządku. Kiedy tylko udało się pokonać te pierwsze kilkanaście metrów, przed wchodzącymi pojawił się tłum ludzi. Sądząc po ubraniach i używanym języku nie byli to pierwsi z brzegu turyści czy jakieś rodziny z dziećmi, lecz co bogatsi przedstawiciele miasta (niektórzy sprawiali wrażenie przyjezdnych, ale trudno to jednoznacznie ocenić – zbyt krótki pobyt w Londynie). Co mocniejsza krew u co poniektórych świadczyła o tym, że mieli styczność z nieumarłymi.
- Może chodźmy tędy.. – po chwili zastanowienia przewodnik wybrał drogę na górę po schodach, które pięły się po prawej stronie. Tutaj już pojawiały się pierwsze obrazy: wysoko wiszące, utrzymane w barwnej kolorystyce, sceny z polowań oraz krajobrazy gór, których w tej części Wysp Brytyjskich jak na lekarstwo. Na tle łagodnych odcieni ścian prezentowały się wcale nieźle.Wzorzysty dywan, który zaczął się na piętrze wiódł do owalnego pomieszczenia, z którego odchodziło kilka korytarzy. Idący przodem mężczyzna zatrzymał się i zaczął przez chwilę rozmyślać. Dwójka wampirzyc za nim także przystanęła. Jakieś biuro po lewej, dalej bar (zamknięty), potem toalety i szatnia dla pracowników. Mnóstwo strzałek kierujących a to do kas, a to na konkretne wystawy tymczasowe, a to do informacji czy co ważniejszych obiektów w Galerii.
Pan w czarnym garniturze podszedł do któryś z drzwi i lekko je otworzył:
- …z kolei starzenie się bohaterów literatury jest odbiciem kulturowej tendencji do rozszerzania kategorii dzieciństwa. Warto zauważyć, że kategoria ta jest dosyć nowa. Przez całe stulecia uważano, że dziecko to nieukształtowany dorosły. I choć już w oświeceniu zwrócono uwagę na dziecko jako podmiot (koncepcje swobodnego wychowania sformułowane przez Rousseau), to dopiero XIX wiek i powolne wprowadzenie szkolnego obowiązku w krajach europejskich sprawiło, że dzieciństwo stało się faktem społecznym, a co się z tym wiąże… - kilka głów z ostatnich rzędów, spośród kilkudziesięciu zgromadzonych w środku zwróciło się w jego stronę.
- A przepraszam – pospiesznie zamknął drzwi. Na jego czole wystąpiły krople potu. Popatrzył na prowadzonych gości.
- Może skorzystacie z toalety? – zapytał wskazując pomieszczenie.
Nie czekając na reakcje, wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął nerwowo wystukiwać numer, po czym przyłożył go do ucha i odwrócił się do Kainitek plecami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 1:52, 06 Maj 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Sugestia... i tak słyszałam jego głos przez ścianę. Zdawał się wręcz o nią bić, szurając się po ścianie. Te drzwi okazały się nie być dźwiękoszczelne.
- An. - Powiedziałam, przewiercając ją wzrokiem. Spojrzenie było bardziej niż znaczące. Znałam ją i widziałam to, co większości oczu umknęłoby z pewnością. Potrzeba. Konieczność. Wiesz, że nie uciekniesz przed tym. Wykorzystaj możliwość!
Potem już nie patrząc na przewodnika, ani nawet ponownie na An, błyskawicznie dostałam się do wnętrza toalety. Jak zwykle w takich miejscach dużej, przestronnej, z wieloma umywalkami. Zrzuciłam z ramienia torebkę, zerwałam z siebie płaszcz i położyłam na niej. Związałam włosy jakąś tasiemką znalezioną w kieszeni i zbliżyłam się do umywalki.
Po chwili korzystając z gorącej wody i ogromnej ilości mydła w płynie o, na szczęście, neutralnym zapachu, zaczęłam zmywać z siebie odór czosnku, jak i wszelkie pozostałości po konfrontacji z tubylcami. Woda cieknąca po bieli umywalki na chwil parę zabarwiła się na czerwono, lecz potem nic już nie zmącało jej strumyczka. Poza pianą. Nie zważałam na to, jak bardzo pieką mnie oczy. Musiałam pozbyć się tego nie ustępującego zapachu. Koniecznie! Obsesyjna myśl o tym rozdzierała mi świadomość. Z każdą chwilą coraz bardziej ten smród mnie dekoncentrował. Tak nie wolno! Nie mogę dopuścić do siebie najmniejszej możliwości... Pamiętałam zbyt dobrze chwile ataków. Zmysłów lub co gorsza... Im bardziej zmywałam, tym wyraźniej czułam smród. Moje myśli koncentrowały się na tym i tylko na tym. Byłam w amoku. Stopniowo zaczynała już ogarniać mnie frustracja...
Lecz w końcu ślady spotkania z młodocianym łowcą musiały zaniknąć. Po prostu musiały.
Z rozkoszą pomyślałam o naszym ponownym spotkaniu, gdyby się zdarzyło. A jestem kreatywna. Fakt, wtedy nie można było... W innej sytuacji jednak. „Pamiętamy, choć zdać się może inaczej, bo pamiętamy i tylko my wiemy, że czasem za wiele”.
I chwil parę później osiągnęłam swój cel. Niemal bez śladu, choć ja z pewnością jeszcze przez jakiś czas... Prześladowana. Ostatni raz dotknęłam twarzy wodą, a potem zdjełam z niej krople chusteczką.
Spojrzałam w lustro. Żadnego zaczerwienienia, doskonała bladość i w paru miejscach trochę wilgotne włosy. I to jak najprędzej... Nim mocniej odczuję. Kilka minut, a całkiem wyschną.
Przed wyjściem jeszcze przepłukałam dla pewności ten fragment płaszcza, który mógł skalać się wonią rośliny wykorzystywanej jako przyprawę. Potem użyłam perfum stworzonych specjalnie dla mnie. Ten zapach... Poczułam miły dreszcz. I ruszyłam na zewnątrz.
A wszystko to zajęło mi kilka minut. Musiało więc moje zachowanie wyglądać obłąkańczo.
To dobrze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 22:57, 06 Maj 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Patrząc, jak skwapliwie Vi zabrała się do robienia toalety, zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi się nie chce zrobić tego samego, choć potrzebowałam odświeżenia. Wyparowały ze mnie resztki energii...
I wtedy pojęłam aluzję.
Westchnąwszy, położyłam torbę na blacie obok umywalki. Z kieszeni wyciągnęłam brudną rękawiczkę, drugą ręką uruchomiłam kran z ciepłą wodą.
Podstawiłam rękawiczkę pod kran, na wolną dłoń nakapałam mydła. Namydliłam rękawiczkę, przeprałam ją i spłukałam kilkakrotnie. Potem umyłam ręce i twarz, odgarnąwszy w tył dłuższe włosy. Nie miałam makijażu, więc nie musiałam się troszczyć o jego ewentualne zepsucie. Włosy nad czołem miałam troszkę mokre. Nie szkodzi, zaczesze się je gładko i same wyschną.
Mokrą rękawiczkę odcisnęłam w kilku chusteczkach higienicznych zbitych w jedną warstwę tego niby papieru, a na pewno celulozy. Mokrą papkę wyrzuciłam do kosza. Szybko wyjęłam grzebyk i rozczesałam splątane już mocno długie włosy, po czym swobodnie rozrzuciłam je na ramionach i plecach. W mdłym świetle i w tak krótkim czasie nie było mowy o podmalowaniu się, a szkoda, bo makijaż czynił mnie doroślejszą. Pi razy oko - ot, kwestia rutyny - wytuszowałam jedynie rzęsy i zrobiłam kredką "jaskółki" nadające dużym, zbyt słodkim oczom migdałowaty, koci kształt. Na koniec poprawiłam ubranie. Nawet nie było brudne, tylko pomięte. Ponieważ nie używałam perfum, roztarłam na wewnętrznej stronie nadgarstków i za uszami olejek opiumowy, z którym się nie rozstawałam, ot, fanaberia. Poszło mi sprawniej niż sądziłam, może dlatego, że nie znosiłam takiego długotrwałego pindrowania się.
I wreszcie... Zdecydowałam się na Alventę o przedłużonym działaniu. Mało kłopotliwa, a skuteczna. Wyjęłam z torebki kapsułkę, potem buteleczkę po jakimś syropie przeciwkaszlowym (skąd u mnie coś takiego, jak syrop przeciwkaszlowy?), gdzie była czysta woda.
Rozłupałam kapsułkę, część, która sie wysypała, ostrożnie zgarnęłam do buteleczki z blatu. Zmieszałam zawartość na nakrętce i za pomocą igły i strzykawki dokonałam iniekcji, a towarzyszyło temu poczucie ulgi. Na koniec strzepnęłam ubranie i torebkę, i z uśmiechem rzekłam do Vi:
- Gotowe.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Śro 18:56, 07 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 23:40, 06 Maj 2008
|
|
|
Malk Content

|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Spojrzałam na Anais. Igła, strzykawka. Rekwizyt tak łatwo zmieniający się w zależności od sytuacji. Ona na szczęście nie wygląda niepokojąco. Czasami nawet... Wielka dziewiętnastowieczna strzykawa używana w szpitalach psychiatrycznych... „Skąd on to bierze?!”. Lżej zrobiło mi się trochę na duchu, na samo wspomnienie.
- Wszechobecność zmysłów. – Uśmiechnęłam się kierując na chwilę oczy w stronę drzwi. – Zwiedzamy potem, prawda? Wiele tu pięknych miejsc. Doskonały powód przybycia do miasta. – Przez chwilę patrzyłam jeszcze bez słowa na przyjaciółkę, by następnie popchnąć drzwi.
I nic.
A racja. Ciągnie się je. Pociągnęłam więc do siebie i znalazłam się na korytarzu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Wto 23:41, 06 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 23:56, 06 Maj 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Patrzyłam chwilę w milczeniu na Viviane, skoncentrowana na przyjemnym, kojącym, parosekundowym poczuciu wlewania się płynu do krwi... W końcu ocknęłam się.
- Cóż... Znam piękniejsze. Może bardziej przyjazne - odparłam spokojnie, przyglądając się jej na pół z rozbawieniem, na pół smutno - Chodźmy.
"Będzie, co ma być..."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Śro 23:02, 07 Maj 2008
|
|
|
Mistrz Gry

|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Mężczyzna, widząc zbliżające się Kainitki wznowił marsz. W chwili kiedy się obracał, mrugnęła śnieżnobiała plakietka identyfikatora z imieniem "Nick". Skierował się w jeden z korytarzy, ale po kilkunastu krokach nieznacznie obrócił głowę za siebie, upewniając się, że goście za nim podążają. Podążali. Najwyraźniej poczuł się pewniej, gdyż przyspieszył nieco kroku i szedł śmiało przez długi hall. Było to stosunkowo wąskie pomieszczenie wyściełane złocistym dywanem z wieloma oknami po bokach, tuż przy suficie, który zdobiły trzy ogromne żyrandole z wieloma maleńkimi żaróweczkami. Poniżej okien wisiały obrazy olejne ze scenami z historii Anglii: od Hastings przez wojnę stuletnią i wielki pożar Londynu w 1666 roku, po czasy Cromwella, rewolucję przemysłową i Williama Pitta Młodszego.
- Przykro mi za to opóźnienie. Już dochodzimy - odezwał się, milczący do tej pory przewodnik - ciągle mamy tu jakieś wystawy, odczyty, wernisaże czy po prostu zwykłe przyjęcia, a że nie chciałem was zgubić w tłumie, wybrałem... objazd - uśmiechnął się lekko.
Licznie pojawiające się po lewej i prawej stronie drzwi świadczyły o ogromie posiadłości nie wspominając o bogactwie właściciela, który musiał wydać krocie na remont i renowację czy - obecnie - utrzymanie tego wszystkiego w przyzwoitym stanie. Zapach nowości i świeżości bijący ze ścian kłócił się z zabytkowym charakterem całej budowli, ale nastrajał pozytywnie.
Nick zmierzał do ostatnich drzwi w korytarzu i kiedy sięgnął po pęk kluczy (większość wyglądała identycznie i zastanawiające było, jak on się w tym wszystkim nie gubi) wydawało się, że zaraz dotrą do celu tego przydługiego spaceru. Nic bardziej mylnego. Mężczyzna nagle skręcił i podszedł do drugich od końca. Zanim sięgnął po klamkę, sprawdził coś w notesie i nacisnął jakiś guzik na krótkofalówce, która dziwnym trafem wyrosła mu w ręce. Drzwi otworzyły się pod lekkim naciskiem i całą trójka znalazła się w maleńkim pomieszczeniu, które od biedy można by uznać za "przedpokój". Po prawej stronie ściana, a naprzeciwko niej wąska, ale długa szyba, nad którą widniał szary numer "19". Twarz siedzącej za nią osoby patrzyła to na wchodzących, to na kilka monitorów, które umieszczono wewnątrz tej maleńkiej strażnicy. Nick machnął ręką i coś powiedział (raczej do siebie, bo nikt inny go nie usłyszał) i ruszył do najbliższych drzwi.
Otwarte na oścież spowodowały, że gromadzone do tej pory żółtawe światło zalało przybyłych. Na moment oślepiło parę gości, ale za moment oczy przyzwyczaiły się do niego. Znajdowali się w okrągłej salce z dużym fikusem na środku i czterema rzeźbami koni ustawionymi w istniejących zagłębianiach w ścianach. Roślinę opasał pierścień drewnianych ławek, na których siedziały dwie osoby. Kopuła zamiast zwykłego sufitu musiała za dnia doprowadzać tu mnóstwa światła. Dwoje drzwi wychodzących z pomieszczenia było zamkniętych, lecz przybita tabliczka "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony" sugerowała, że jednak padnie na te drugie.
Pierwszy z mężczyzn był w mundurze. Przypominał policyjny, ale bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że to ktoś ze straży miejskiej. Pistolet, krótkofalówka, ciemne okulary leżące na czapce i czytana gazeta. Nie dość, że mu się nudziło, to w dodatku był zdenerwowany. Dało się to wręcz wywąchać z tutejszego powietrza. W chwili, gdy pojawiła się trójka nowych osób, uniósł wzrok znad rubryki sportowej.
- Co jest? - zapytał jeszcze z progu Rick i poprawił krawat.
- Mamy gości... - wskazał palcem na siedzącego najdalej jak to tylko możliwe osobnika w czarnych spodniach i koszuli ze złotym wzorem na jej lewej dolnej części. Płaszcz sięgający niemal ziemi wisiał na pobliskim wieszaku obok policyjnej kurtki. Pomimo włosów sięgających ramion, które raz na jakiś czas zaczesywał do tyłu, nie miał trudności z postrzeganiem otoczenia: przeszywające spojrzenie przeskakiwało z jednego punktu na drugi chłonąc każdy szczegół. Być może Przemiana jego także obdarowała bardziej czułymi zmysłami.
- Po chwili gdzieś na zewnątrz rozległy się kroki. Otworzyły się drzwi od strony posrebrzanej rzeźby i do środka wsunął się kolejny mundurowy. Rozejrzał się po wszystkich zebranych i przywołał do siebie dwóch mężczyzn - strażnika miejskiego i przewodnika Viv i An.
- Chyba pora na was - zdążył się odezwać Rick, zanim zbliżył się do starszego stopniem kolegi. Całą trójka na moment wdała się w rozmowę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Czw 0:52, 08 Maj 2008
|
|
|
Czarny Mentor

|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
Po tym jak otworzono drzwi przeniosłem uwagę ze wspaniałych detali wnętrza na nowe osoby, które znalazły się w pomieszczeniu. Śmiertelnik i dwoje nieumarłych.
Doskonale mogłem ich rozróżnić, po naukach jakie otrzymałem od Salvatore. W dodatku cienka smużka koloru wokół nich w każdej chwili mogła powiedzieć mi coś więcej, jeśli tylko będę tego potrzebował. Jedynie człowiek w mundurze "siał" kryształkami od ciemnoniebieskiego, przez fioletowy do czerwonego.
- Wyluzuj stary - można by rzucić mu zza pleców. Panie zapewne w tej samej sprawie co ja. W takim razie będę miał towarzystwo
Wampirzyce w towarzystwie człowieka rozprawiającego z "panem spiętym" rozglądały się po sali. Jedna o nieco zafrasowanym wyrazie twarzy, druga raczej młodsza - w granicach pełnoletności, patrząca z wyraźnym zaciekawieniem na co okazalsze elementy pomieszczenia. Obie łączyło kilka mokrych kosmyków włosów, szybko przeciągniętych ręką.
Rzut oka na płaszcz wiszący na stylowym wieszaku, szybki skok myślami do walizki pozostawionej kilkanaście pomieszczeń wcześniej. Wdech - wydech. Od tak, może jeszcze z przyzwyczajenia. Nie można wyjść z wprawy, w końcu czasem się przydaje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Czw 16:31, 08 Maj 2008
|
|
|
+NecromanTesss+

|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Od szybkich zmian otoczenia aż kręciło się w głowie, starałam się jednak wdrukować to miejsce w pamięć, co znowu nie było takie trudne... jeśli nie brać uwagę samej drogi, jaką tu przyszłyśmy. Zgubiłabym się rychło... Co innego sam wystrój pomieszczeń. Szykowny, lecz nie zachwycający: ugrzeczniona, pyszna elegancja była zimna i wroga - podobnie jak w Blackpool, musiałoby by minąć dużo czasu, żebym przyzwyczaiła się do takiego pedantyzmu bez krzty fantazji... choć... Na swój sposób orchidee Arnauda i czerwone żyłki na drzwiach były fantastyczne...
"To zresztą co innego..." - pomyślałam, czując rozkoszny dreszcz na całym ciele.
Tylko jedna osoba w pomieszczeniu nie była umundurowana. Młody człowiek w ciemnej koszuli ze złotym haftem...
Nie człowiek. Kainita.
Odruchowo przeniosłam na niego wzrok. "Zabawne - przyszło mi do głowy - W sumie tak niewielu Ich spotkałam, a budzą we mnie takie uczucia... Jestem wampirem, a nie znam dobrze swoich współplemieńców..."
Z jednej strony Renon, Ulrich. Z drugiej, a raczej pośrodku - Vi, moja najbliższa przyjaciółka, która jednak skrywa niejeden ponury sekret... Także Arnaud i jego Ojciec... Czułe spojrzenie, tkliwy gest... A przecież ten Kainita nie zajmował się pieleniem ogródka! Nigdy mi nie powiedział, co robi dokładnie, ale wyczułam, że są to niebagatelne sprawy, w których środek ciężkości przypadał... hm, kto wie, czy nie na działania o charakterze strategicznym dla Rodziny. Gdybym tylko była jego wrogiem... taaak... Jego wzrok i zachowanie tak diametralnie potrafiły się zmienić!
"Wygląda na to, że czas wejść do jaskini lwa..."
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Czw 18:41, 08 Maj 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
 |
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|