Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Wampir Maskarada   ~   [Sesja] Wieża z zapałek
Kara Boska
PostWysłany: Nie 17:40, 27 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Ruszyłam więc w jego stronę, spodziewając się wszystkiego. Nawet próby zakołkowania. I widziałam, że dla niego byłoby lepiej, gdyby nawet nie próbował. Bo wtedy... Tak, wtedy!

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Nie 17:52, 27 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


To, że Vivian spodziewała się po nim wszystkiego okazało się zbawienne. Kiedy tylko zbliżyła się na kilka kroków, ten zerwał się na równe nogi i doskoczył do Kainitki z wyciągniętą w jej stronę ręką, w której trzymał jakąś małą plastikową tubkę. Paląca substancja prysnęła wprost na twarz dziewczyny na kilka sekund oszałamiając. Czosnek. Po dojściu do siebie i jako takim wytarciu oczu oraz policzków Viv zobaczyła teraz tego samego młodzieńca stojącego tuż przed nią z dłońmi złożonymi jak do modlitwy.

- Najmocniej przepraszam... to nieporozumienie... ja nie chciałem... to nie tak jak myślisz... - wypluwał z siebie słowa z prędkością karabinu. W niczym nie przypominał już szlochającego mazgaja, jakim jawił się jeszcze przed minutą. Schował tubkę do kurtki, a za to wyciągnął chusteczkę higieniczną z kieszeni jeansowych spodni i przybliżył wraz z nią dłoń do twarzy swej 'ofiary'.

- To nieszkodliwe... nic Ci nie będzie... działa tylko na nieumarłych krwiopijców, którzy wędrują w przebraniu pomiędzy ludźmi... i bezlitośnie na ich mordują... ale Ty przecież do nich nie należysz... nic Ci nie będzie... już wszystko dobrze..


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Nie 18:32, 27 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Domorosły łowca wampirów. Wprost uroczo! Może jeszcze wzorem pana van Helsinga dekapituje mieszkańców cmentarza?! I co mam z nim zrobić… Jak to co... Zabij, albo chociaż... Zabawniej będzie jak natknie się na kogoś mniej wyrozumiałego. Nawet Vince, by go nie puścił. A na przykład... TAK. Niektórzy dobrze by mu wszystko wyjaśnili zanim... Nie miałam ochoty wyprowadzać go z błędu ani nawet, choć strasznie kusiło, sprowadzać na niego kary. Nie warto, był dostatecznie żałosny. Wiele bym dała, żeby zobaczyć reakcję Lita na taki atak. Zawrzały mi myśli śmiechem.

- Taaak, krwiopijcy...jasssne. Obejrzałeś Nieustraszonych Zabójców Wampirów o parę...naście razy za dużo...- prychnęłam, próbując nie myśleć o tym wszechobecnym odorze. - Mogłeś chociaż spróbować z krucyfiksem... przynajmniej by tak nie śmierdziało. Albo może od razu obciąć głowę.

Mogłabym...fakt...mogłabym...ale ktoś może zobaczyć...

Odwróciłam się i nie słuchając dalszych wyjaśnień, skierowałam się z powrotem do pokoju. Mimo drażniącego mnie czosnku śledziłam każdy ruch chłopaka, gotowa do błyskawicznego uniku. W każdej chwili. Wówczas jednak...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Nie 19:37, 27 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Chłopak wzruszył ramionami ze skruchą i zrezygnowaniem. Popatrzył za odchodzącą Vivian i po paru chwilach, kiedy ta już dotarła do drzwi pokoju, powłóczystym krokiem ruszył w stronę schodów. Opuścił głowę tak, że jego spojrzenie utkwiło w jakimś punkcie w podłodze i powoli zaczął stąpać ku niższemu piętru.

W tej samej chwili z pomieszczenia, przed którym stała Viv dobiegło jakieś dyszenie. Ostrożnie uchylone drzwi i widok Andrei na środku, zaraz przed łóżkiem, dopychającej nogą ostatnią walizkę.

- Ale tego masz... - sapnęła z wysiłkiem.

Po chwili wyprostowała się i z triumfem przebiegła wzrokiem po wszystkich pakunkach. Wytarła spocone dłonie w spodnie, po czym odezwała się lekko zachrypniętym głosem:

- Wygląda na to, że jesteś gotowa do drogi. - popatrzyła czujnie na Vivian. Aha, byłabym zapomniała.. - sięgnęła po telefon komórkowy leżący na stoliku i podała go Vivian - coś Ci przyszło. Przeczytasz po drodze. Zbieramy się?


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Nie 21:48, 27 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


No tak...komórka Luigiego. Trzeba będzie zajrzeć. I to koniecznie, zwłaszcza, że nie wiedzą...

- Zaczekaj chwilę. Jest tu jakaś łazienka? Jakiś wariat ochlapał mi twarz wyciagiem z czosnku... - westchnęłam, spoglądając na nią najrozpaczliwiej jak się dało. - Potwornie irytujące. Muszę się chociaż trochę umyć, chyba, że chcesz, by Twoja taksówka nabrała tego jakże wspaniałego aromatu. No i jak oczy szczypią...


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Nie 22:03, 27 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


- Jest jedna piętro niżej. Wspólna. Oprócz tego pewnie właściciel ma swoją prywatną. Czy są inne... przyznam się, że nie mam pojęcia. - wzruszyła ramionami. Zapachem nie musisz się przejmować: nie takie rzeczy się działy w mojej taksówce i akurat czosnek nie jest w porównaniu z nimi taki zły. Ale jak chcesz... Ostatecznie, możesz się umyć u mnie. Jakoś wytrzymamy tą podróż przez miasto do mojego mieszkania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Nie 22:16, 27 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


- Skoro tak mówisz...nie śmiem wątpić. Strasznie dziękuję, że wszystko popakowałaś. Sama pewnie męczyłabym się przez parę godzin - uśmiechnęłam się szeroko. - Masz w tym, jak widzę, doświadczenie.

Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Nie 22:27, 27 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Andrea spoważniała w jednej chwili i popatrzyła na Vivian z góry (wyprostowana, przewyższała ją niemal o głowę). Pierwszy raz, odkąd się poznały, w jej oczach dało się dostrzec coś więcej niż rozkapryszoną i pozbawioną manier wyrośniętą smarkulę.

- Obyś nie musiała przechodzić w życiu tego wszystkiego, co ja. - odparła zimno.

Zamilkła. W zamyśleniu powiodła powoli wzrokiem po Viv z góry na dół i jeszcze raz. Odetchnęła z ulgą, po czym już weselej, odezwała się ponownie:

- Chodźmy. Jak już będziemy w samochodzie, będziemy mogły pogadać. Tutaj lepiej nie ryzykować.

Nie czekając na odpowiedź i jakby spodziewając się reakcji rozmówczyni, uniosła walizkę i część co drobniejszych pakunków i z wolna, lecz stanowczo ruszyła naprzód. do drzwi, potem przez korytarz, następnie na dół i dalej do wyjścia z budynku.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pon 19:46, 28 Sty 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Dopiero po chwili ruszyłam za nią z kolejną porcją bagażu. Bez najmniejszego trudu jednak dogoniłam ją jeszcze na schodach. Oczywiście, że nie zauważyła. Oni nigdy nie zwracają uwagi, na to, czego nie chcą... Nie patrzą. Przynajmniej tyle dobrze.

Nadspodziewanie szybko z wszystkim sobie poradziłyśmy i niedługo potem przeniosłysmy już ostatnie torby. Moje myśli z rosnącą natarczywością zaprzatać zaczęła komórka nieszczęśnika. Ale nie tylko ona...


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Wto 13:43, 29 Sty 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Andrea szybkim krokiem zeszła po raz ostatni zeszła schodach: najpierw na piętro, gdzie miała wynajęte miejsce we wspólnej sali, a potem jeszcze niżej, na parter. Tam, w żółtawym świetle żarówek siedziało kilkanaście osób. Przy barze z trunkami właściciel, rzucający baczne spojrzenia na zebranych klientów, kawałek dalej – przy kasie – młoda dziewczyna, którą Vivian widziała zaraz po wejściu i w tym samym miejscu, gdzie kilka godzin temu, mężczyzna w koszuli i kapeluszu. Wydawać by się mogło, że zupełnie się nie poruszył. Daleko, przy przeciwległej ścianie, pod obrazem przedstawiającym najprawdopodobniej scenę z wojny secesyjnej siedział odwrócony plecami do wszystkich młodzieniec spotkany wcześniej na korytarzu. Przed nim stały dwa opróżnione kufle po piwie, a trzeci znajdował się w ręce. W drugiej ściskał różaniec. Pozostali goście lokalu to najwyraźniej robotnicy bądź zwykli pracownicy fizyczni, sądząc po ubiorze, rubasznym zachowaniu i typowym dla ludzi tej profesji stanie higieny o tej porze dnia. Rodzaj zamawianych potraw i trunków także świadczył o niezbyt zasobnej kieszeni. Pojawianie się i znikanie dwóch przedstawicielek płci pięknej w głównej sali nie wzbudziło niczyjego zainteresowania. Żadna głowa nie odwróciła się w ich stronę. Dopiero za którymś razem, gdy ostatnie pakunki wędrowały do taksówki, zauważył je barman. Jego wzrok omiótł zarówno obie postacie, jak i bagaże. Jego spojrzenie stężało. Zapłacić, no jasne… - przyszło nagle Kainitce na myśl. Przepchnęła się obok czterech mało przyjemnie pachnących osiłków, zbliżając do Larry’ego. Ten na jej widok uśmiechnął się.

- Wiedziałem, że wyjedziecie bez zapłacenia – napomknął. Z koleżanką ruchem głowy skinął w stronę Andrei, już się policzyłem. Popatrzył wprost na Vivian. Należałoby się trzydzieści brytyjskich funtów, ale jak dla Ciebie kochanie, wystarczy dwadzieścia. Puścił oko.

Viv bez słowa zapłaciła, nie zaszczycając właściciela lokalu nawet spojrzeniem. Pospiesznie zaczęła się przedzierać z powrotem do wyjścia. Zdążyła jeszcze usłyszeć „Bezpiecznej drogi…” za sobą, ale nie zważając na to parła do drzwi. Andrea już tam stała, patrząc to na samochód to na Kainitkę. Kiedy obie w końcu wyszły, poleciła zostawić wszystkie bagaże przed pojazdem, a Vivian usiąść w środku na siedzeniu pasażera. Sama z kolei zaczęła układać wszystkie pakunki wedle jakiegoś dziwnego, sobie tylko znanego wzoru. Na pytające spojrzenie Viv odparła tylko:

- Żeby się nie przewracały.

Minęło kilka minut zanim ułożyła wszystko zgodnie z własnym widzi mi się. Zapchany bagażnik, a do tego dwie walizki na tylnym siedzeniu. Ale przynajmniej z uśmiechem można było zasiąść za kierownicą, kiedy wszystko było tak, jak należy. Dziewczyna przekręciła kluczyk w stacyjce. Pojazd zagrechotał, potem zaczął kaszleć i zgasł. Jeszcze raz. To samo. I znowu. Dalej nic. Tośmy pojechały – przemknęło przez myśl wampirzycy. Niezrażona niczym Andrea spokojnie wysiadła i obeszła samochód. samochód bagażnika wyciągnęła skrzynkę narzędziową, otworzyła maskę i zaczęła pod nią dłubać. Po parunastu sekundach coś bardzo jasnego mrugnęło. Po chwili ponownie. Bo jeszcze wybuchnie… Jednak nic takiego się nie stało. Latarka. Do światła za chwilę dołączył zapach smaru czy innego preparatu, którego dziewczyna używała oraz stukot metalowych elementów. Zupełnie jakby rozkładała silnik na części pierwsze. Cała operacja zajęła dalsze kilka minut, ale sądząc po wyrazie twarzy Andrei, kiedy już wytarła ręce w szmatkę, pochowała cały osprzęt i usiadła obok Vivian powiodła się. I rzeczywiście, żółty pojazd z wymalowaną czarno białą kratką wzdłuż całego obwodu i dużym świecącym napisem TAXI ruszył.

Noc była jeszcze młoda, więc ruch na jezdni można było uznać za spory. Całe szczęście, że akurat na tej drodze (uznanej za mniej ważną) nie zdarzały się korki. Nie można było co prawda rozwinąć dużej prędkości, ale przynajmniej jazda przebiegała sprawnie i bez większych przestojów. Andrea jedną rękę trzymała na kierownicy, od czasu do czasu przykładając drugą, w której trzymała zapalonego papierosa. Co i rusz patrzyła w któreś lusterek, a oprócz tego starała się nie spuszczać pasażerki z oczu. Zaczynało kropić, więc włączyła wycieraczki. Już po kilku kilometrach zmieniło się powietrze na typowe, zadymione – coś normalnego we współczesnych metropoliach. O ile dla mieszkających tu ludzi nie było to raczej wyczuwalne, gdyż zwyczajnie się do tego przyzwyczaili, przyzwyczaili o tyle dla przybyłej z mniejszego miasta Kainitki opar ten był jak najbardziej odczuwalny. Będzie musiało zapewne minąć kilka nocy, zanim i ona przywyknie.
Z zamyślenia wyrwał Viv głos Andrei:

- Pojedziemy od razu do mnie. Tam będziesz mogła się ogarnąć, odpocząć i ewentualnie rozejrzeć po okolicy. Jakbyś była głodna, to jest niedaleko taka mała chińska knajpka. Często tam chodziłam z moim byłym. Zresztą teraz też tam chodzę. Mają dobre żarcie i wcale niedrogie. Nie wiem, jak stoisz z kasą, ale nie ma się co bezsensownie wykosztowywać. Mam rację? – popatrzyła z ukosa na Vivian.
Oprócz tego zwolnił mi się pokój, więc znajdzie się też dla Ciebie wolne łóżko. Nie jest to Wersal, ale przynajmniej jest czysto i nic się nie rozlatuje – sama o to dbam. Można powiedzieć, że jestem złotą rączkę – wskazała na siebie kciukiem i uśmiechnęła się. To pomaga w życiu. Nie wiem czy masz tu jakiś znajomych, ale przez te kilka dni mogę Cię przechować. Potem będziemy musiały zacząć myśleć, co dalej. A tak w ogóle to co Cię sprowadza do Londynu?


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pią 16:10, 01 Lut 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Siedziałam wpatrzona w błędne refleksy tańczące na szybie i skrytą tuż za nią ciemność. Z wolna z nocy wyłonił się jeździec, którego kształty tylko zarysem przypominały ludzkie, na czarnym, poczwarnym koniu, którego kopyta lśniły czerwienią, jakby ze spalonych tkanek nadal spływała na nie żywa krew, i w szaleńczym biegu dołączył do taksówki. Jego rozwiany płaszcz i tylne nogi wierzchowca rozmywały się w pędzie jak dym na wietrze. Gnali przez chwilę równolegle do taksówki, co jakiś czas zlewając się w niebyt z ciemnością. Makabryczny przybysz z zaświatów, bo skąd indziej mógł się wywodzić, zwrócił swą kontur głowy w moją stronę i wyszczerzył się brakiem twarzy. Wyciągnął rękę w moją stronę jakby w błagalnym geście, koń zarzucił spopielałym łbem, wzbijąjąc fale pyłu i wtedy...pojawiła się jedna z pierwszych latarni ulicznych Londynu. Zniknęli zupełnie rozpływajac się w mgłę.

Spojrzałam półprzytomnie na Andreę:
- Słucham... Ach tak... Co mnie tu sprowadza... Przede wszystkim sprawy rodzinne - No cóż... bądź co bądź, jak sama nazwa wskazuje, Rodzina... Spokrewnieni... "Zupełnie jak jedna wielka szczęśliwa rodzinka... zasiądźmy wszyscy razem do stołu lub...może lepiej...wyrżnijmy w pień jakaś wioskę! Co tam! Możemy! Wolno nam! Któż nam stanąć na drodze się waży?" Kochany Vincent, jak zwykle masz rację. - Zaginął mój brat...co mu się nie zdarza... - HAHAHAHAHAHAHAHA! - ...i mam rozejrzeć się po paru miejscach, popytać jego znajomych...może coś wiedzą. - Westchnęłam, zamyślając się na chwilę i lekko rozdrażnionym głosem dodałam:
- I całą sytuację, mój pobyt tutaj, postanowił wykorzystać mój szef... - Dobre sobie! - ...wydawca. I jakżeby inaczej mam tu kilka spraw dla niego załatwić. Jakiś obraz kupić, czy coś... ma zadzwonić - uśmiechnęłam się słabo.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Pią 17:08, 01 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Sob 20:05, 02 Lut 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Andrea skrzywiła się, zupełnie jakby ktoś opowiedział kiepski żart. Rzuciła przelotne spojrzenie na Vivian.

- Uuuuu.... to musi być przykre. Chociaż z drugiej strony... może nie.

Zamilkła na moment. Wykonała nieco mocniejszy skręt rękami na kierownicy, aby pokonać przeszkodę. Potem pstryknęła jakimś guzikiem, co przyspieszyło pracę wycieraczek. Znowu popatrzyła na towarzyszkę podróży.

- Nie wyglądasz na artystkę. - zmierzyła Kainitkę wzrokiem od stóp do głów, na moment tracąc z oczu jezdnię. Wielka szkoda, że poza dachem nad głową na niewiele Ci się mogę przydać. Mój były zajmował się różnymi rzeczami.. nie zawsze w pełni legalnymi. Nie chodzi mi o to, że był jakimś bandziorem czy przestępcą. Po prostu miał dojścia, kontakt z osobami o szemranej reputacji, którzy jednak znali miasto od kuchni. Nawet ja nie mam połowy wiedzy, którą oni posiadają. Być może byliby w stanie Ci pomóc.

Wlepiła wzrok przed siebie. Odchrząknęła.

- A co do tego wydawcy... może powinnaś odwiedzić Galerię Narodową. Tam jest całe mnóstwo... artystów. - prychnęła.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Śro 22:46, 06 Lut 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Obserwowałam ją przez chwilę, notując w myśli wszystkie jej każde słowo.

"Nie wyglądasz na artystkę." O, jak fajnie... A czegóż Ty, kobieto, oczekujesz... Mam wyglądać nadrealistycznie, czy co? Ręka, noga, mózg na ścianie... A może przy okazji jeszcze trochę turpizmu? A może wykupywać najnowsze kolekcje modnych projektantów... No tak... Oczywiście, można się domyslić... Galeria Narodowa. Tak. Oczywiście, wiesz, gdzie to jest. Zachichotałam w myśli.

- Na pewno skorzystam. Cóż... Są artyści i ci, którzy chcą być za takich uważani. Uważasz, że nie wygladam... Co więc mój wygląd różni od widywanych przez Ciebie...artystów? - z premedytacją wymówiłam to słowo w tej samej tonacji. Uśmiechnełam sie szeroko.

I wtedy przypomniałam sobie o komórce Luigiego. Wiadomość...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Czw 17:18, 07 Lut 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Andrea uśmiechnęła się niemrawo.

- Nie widuję artystów… po prostu myślałam, że będziesz bardziej, jakby to powiedzieć, nawiedzona. Bez urazy. Mój były był muzykiem. W zasadzie to piosenkarzem. Żaden z niego artysta, ale kazał się tak tytułować, co mnie zawsze bawiło. Gdybyś tylko zobaczyła tego gościa… - dziewczyna na moment puściła kierownicę i wykonała w powietrzu jakiś bliżej nieokreślony gest mający zapewne imitować kształt, który Vivian jednak z niczym się nie kojarzył.

Ta krótka chwila wystarczyła.

Coś syknęło z prawej strony samochodu, unosząc go o kilka centymetrów w górę. Potem nastąpił głośny wybuch godny wystrzału artyleryjskiego. Pojazd opadł teraz na bok, przechylając się karykaturalnie w stronę pobocza niczym owad, któremu urwano dwie nóżki. Światła latarni mrugały teraz znacznie rzadziej, co jednoznacznie wskazywało, że taksówka zwalniała. Po chwili doszło do tego chlupotanie gdzieś zza szyby po stronie pasażera. Guma.

- Jak nie urok to sraczka – warknęła Andrea, hamując i jednocześnie próbując nie stracić sterowności.

Zjechała na bok i niezdarnie zatrzymała samochód zaraz za latarnią oświetlającą najbliższe kilka metrów kwadratowych. Rozpadało się na dobre. Sięgnęła za siebie i spod walizek towarzyszki podróży wygrzebała dziurawy w kilku miejscach żółty płaszcz przeciwdeszczowy, którym szczelnie się owinęła.

- Zaczekaj tu. Zaraz wracam. – powiedziała nie patrząc na Vivian, po czym ociągając się wyszła z pojazdu. Najpierw poszła do bagażnika i coś stamtąd wyciągnęła. Potem podeszła do przebitej opony i uważnie się jej przyjrzała. Skinęła głową (raczej sama sobie niż komuś innemu), znowu podeszła do bagażnika i machnęła niedbale ręką w stronę Viv. Najwyraźniej zanosiło się na poważniejszą operację i chciała, aby Kainitka wysiadła.

Gdzieś w oddali błysnęły światła, ale przez strugi deszczu, który skutecznie ograniczał widoczność, nie dało się dostrzec nic więcej. Znajdowały się na chodniku jakieś większej ulicy, ale dziwnym trafem nie było żadnego ruchu. Przechodnie i bezpańskie zwierzęta pochowały się przed opadem, a samochodów próżno było wypatrywać. Wyglądało na to, że w ciągu dnia musiało być ciepło, gdyż zaczynała się podnosić mgła.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Czw 17:52, 07 Lut 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Nawiedzona? Nie masz nawet bladego pojęcia. Śmiech...taaaak... Szum deszczu przywodził na myśl znajome na wpół realne szepty. Szeleszcząc i świszcząc, szumiały słowa paradoksu, nieartykułowalne, zdehumanizowane dźwięki. Przeszedł mnie dreszcz... Bardzo ich nie lubię, budzą uśpione...

Gdy tylko wyszła, zajrzałam do komórki Luigiego: wiadomość z numeru nie zamieszczonego na liście "Bar przy High Street Kensington. Pytaj o Dicka". Jakos mnie to nie zdziwiło. Co więcej, coś mi mówiło, że to nie pomyłka. Raczej kwestie oczywiste.

Widząc sygnał Andrei, wyszłam na zewnątrz nie zakładając kaptura. Przemoknę...ale przecież przeziębienie mi nie grozi. Przynajmniej deszcz zmyje ten czosnek...choć trochę. No tak, znając moje szczęście, ktoś jeszcze najedzie na ten samochód z tyłu. Dość szybko znalazłam się na samej krawędzi pobocza, spojrzałam na Andreę:
- Pomóc jakoś? Może zapal światła...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Czw 17:53, 07 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 7 z 53
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 51, 52, 53  Następny
Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna  ~  Wampir Maskarada

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach